Artykuł o „Armii Najdroższej Krwi Jezusa Chrystusa”
Artykuł opublikowany w czasopiśmie: Wypłyń na głębię nr 4/2013 i nr 1/2014 ; Autor, O. Bartosz Prusiewicz OFM ; e‑mail: bart.ofm@gmail.com
Kwartalnik „Wypłyń na głębię” Kontakt do sekretariatu Wydawnictwa: tel. 12 637 86 64 Pn-Pt 9.00–13.00 i 14.30–17.00; e‑mail: se@ofm.krakow.pl
Pierwszy raz zetknąłem się w modlitewnikiem „Armia Najdroższej Krwi Jezusa Chrystusa” 10 lat temu w nowicjacie. Dostałem go w prezencie od znajomych zaangażowanych w ruch Odnowy w Duchu Świętym. Osobiście nie jestem zwolennikiem wszelkich modlitewników, stanowczo wolę własne słowa dlatego modlitewnik wylądował na kilka lat na półce. Niejednokrotnie słyszałem coś o „modlitewniku”, że nie ma zgody władz kościelnych, że zawiera teksty niepotwierdzonych objawień itp. Jednakże, jakoś szczególnie mnie to nie interesowało aż do ostatniego czasu, gdy zostałem poproszony o głębsze przyjrzenie się rzeczonemu „modlitewnikowi”.
Na pierwszy rzut oka zwykły modlitewnik ale po głębszej refleksji już nie taki zwykły. Pierwsza zastanawiająca sprawa to brak zgody jakiejkolwiek władzy kościelnej na druk tej książeczki. Gdy zajrzymy do jakiejkolwiek książki teologicznej, modlitewnika czy innej pozycji ściśle związanej z religijnością, to znajdziemy tzw. Imprimatur czyli pozwolenie kompetentnej władzy (ordynariusza miejsca lub ordynariusza zakonnego) na druk danej książki. W przypadku „modlitewnika” takiej zgody brak, co dla katolika powinno być zapaleniem „żółtego światła”. Wydawca, co prawda informuje, że „zawarte modlitwy dotyczą nowych objawień i nie zawierają treści wykraczających poza oficjalne stanowisko Kościoła w sprawach wiary i moralności.” Czy aby na pewno? Idźmy dalej. Kilka technicznych spraw. Jasno wynika, że teksty zawarte w „modlitewniku” są tłumaczone z języków obcych, niestety nie dowiemy się kto dokonał tłumaczenia. Trudno też znaleźć jakiekolwiek informacje kim jest autor Rudolf Szafer. Kolejna sprawa to wydawca… no właśnie kto jest wydawcą, ja do tej pory tego nie rozszyfrowałem…
Przyjrzyjmy się samej treści modlitw. W przedmowie autor opisuje czym jest „Armia Najdroższej Krwi” jakie są jej założenia, jakie obietnice Matka Boża dała tym, którzy w szeregi tejże armii wstąpią. Autor powołuje się na jakąś Wizjonerkę, która „jest osobiście znana redakcji” (zob. s.7). Szkoda, że nie podano o kogo chodzi i jaki jest stosunek Kościoła do wizji rzeczonej Pani? Przypomnijmy, że wszystkie objawienia prywatne muszą być zbadane przez Kościół i ocenione czy np. nie zawierają treści sprzecznych z wiarą Kościoła. W adhortacji apostolskiej „Verbum Domini” Benedykt XVI pisze:
„Dlatego Synod zalecił « pomaganie wiernym we właściwym rozróżnianiu słowa Bożego i objawień prywatnych », których rolą « nie jest (…) „uzupełnianie” ostatecznego Objawienia Chrystusa, lecz pomaganie w pełniejszym przeżywaniu go w jakiejś epoce historycznej ». Wartość objawień prywatnych różni się zasadniczo od jedynego Objawienia publicznego: to ostatnie wymaga naszej wiary; w nim bowiem ludzkimi słowami i za pośrednictwem żywej wspólnoty Kościoła przemawia do nas sam Bóg. Kryterium prawdziwości objawienia prywatnego jest jego ukierunkowanie ku samemu Chrystusowi. Jeśli oddala nas ono od Niego, z pewnością nie pochodzi od Ducha Świętego, który jest naszym przewodnikiem po Ewangelii, a nie poza nią. Objawienie prywatne wspomaga wiarę i jest wiarygodne właśnie przez to, że odsyła do jedynego Objawienia publicznego. Stąd kościelna aprobata objawienia prywatnego zasadniczo mówi, że dane przesłanie nie zawiera treści sprzecznych z wiarą i dobrymi obyczajami; wolno je ogłosić, a wierni mogą przyjąć je w roztropny sposób. Objawienie prywatne może wnieść nowe aspekty, przyczynić się do powstania nowych form pobożności lub do pogłębienia już istniejących. Może mieć ono pewien charakter prorocki (por. 1 Tes 5, 19–21) i skutecznie pomagać w lepszym rozumieniu i przeżywaniu Ewangelii w obecnej epoce; dlatego nie należy go lekceważyć. Jest to pomoc, którą otrzymujemy, ale nie mamy obowiązku z niej korzystać. W każdym razie musi ono być pokarmem dla wiary, nadziei i miłości, które są dla każdego niezmienną drogą zbawienia.”
Przejdźmy do strony 48 na której znajdziemy egzorcyzm. Odrobina prawa. Kodeks Prawa Kanonicznego jasno mówi, w kan. 1172, że „Nikt nie może dokonywać zgodnie z prawem egzorcyzmów (…) jeśli nie otrzymał od ordynariusza miejsca specjalnego i wyraźnego pozwolenia. To samo potwierdza Dekret Stolicy Apostolskiej wprowadzający Nowy Rytuał Egzorcyzmów w nr. 13. Oczywiście mowa tu o egzorcyźmie wiekszym, a więc bezpośrednim zwróceniu się do ducha nieczystego. Istnieją także egzorcyzmy mniejsze takie jak choćby znak krzyża, modlitwa zawarta na Medaliku św. Benedykta: crux santa sit mihi lux, non draco sit mihi dux (niech krzyż święty będzie mi światłem, a diabeł nie będzie mi przewodnikiem) czy choćby Modlitwa do św. Michała Archanioła. Lecz zauważmy, że w żadnej z wymienionych modlitw nie ma bezpośredniego zwrócenia się do demona. Niestety na s. 49 znajdziemy modlitwę poprzez którą odmawiający ma niejako bezpośrednio zwrócić się do demonów (Egzorcyzmujemy ciebie, wszelki duchu nieczysty) czy nawet im rozkazywać (…wykorzeń się i uciekaj…). Jest to strasznie niebezpieczna praktyka przez którą sami możemy potrzebować posługi egzorcysty.
Na stronie 67 otrzymujemy zapewnienie, że za odmówienie „Słodkie Serce Jezusa, bądź moją miłością” otrzymamy odpust cząstkowy. Wydawało by się, że taka mała rzecz lecz znów do modlitewnika wkradł się błąd. Sprawę odpustów reguluje jeden z watykańskich urzędów zwany Penitencjarią Apostolską. Peniteciaria jest odpowiedzialna za nadawanie odpustów za pobożne praktyki religijne. Co jakiś czas wydaje dokument zwany Enchiridion Indulgentiarum, w którym w sposób bardzo szczegółowy wymienia wszystkie odpusty zupełne i cząstkowe. Dla wytrwałych dokument można odnaleźć na oficjalnej stronie internetowej Watykanu — vatican.va i samodzielnie sprawdzić, czy taki akt strzelisty znajduje się w tym wykazie. Gdy przebrniemy przez kilkadziesiąt stron łaciny zorientujemy się, że akurat takiego wezwania nie ma. Cóż, można byłoby pomyśleć, że to małe zaniedbanie a ja powiem, że kolejne wprowadzanie czytelnika w błąd.
Na stronie 71 znajdziemy modlitwy do odmawiania w czasie mszy świętej. Autor najwidoczniej zapomniał, że to właśnie msza święta jest najdoskonalszą modlitwą, której nic nie może się równać. Obawiam się, że jeżeli chcielibyśmy odmówić w czasie eucharystii wszystkie wskazane przez „modlitewnik” oracje zupełnie stracilibyśmy rachubę, co na mszy się dzieje. Moment tzw. podniesienia nie jest odpowiednim czasem na jakieś prywatne modlitwy. To czas na cichą adorację Jezusa Eucharystycznego. Teksty mszy świętej są przecież tak bogate w treść, że czego chcieć więcej. Wystarczy przecież wsłuchać się w słowa, które wypowiada kapłan przecież w imieniu Chrystusa. Ogólne Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego niejednokrotnie podkreśla, że, „modlitwa eucharystyczna domaga się, aby wszyscy wsłuchiwali się w nią w pełnym czci skupieniu.” (zob. OWMR nr 78) Dziwny jest również tekst z modlitewnika, że „gdy odmawiacie Baranku Boży…musicie klęczeć i trzykrotnie bić się w piersi.” Mszał Rzymski nigdzie nie wspomina o takim geście. Oczywiście można go wykonać z pobożności tylko po co zostało użyte słowo „musicie” skoro Kościół nic takiego nie karze robić. Mszał Rzymski o biciu w piersi wspomina tylko raz w czasie pierwszej formy aktu pokuty.
Kolejna nie do końca jasna praktyka opisana została na stronie 76. Chodzi mianowicie o sposób przyjmowania Komunii św. Najnowsza wykładnia Urzędu Nauczycielskiego Kościoła brzmi następująco: Chociaż każdy wierny zawsze ma prawo według swego uznania przyjąć Komunię świętą do ust, jeśli ktoś chce ją przyjąć na rękę, w regionach, gdzie Konferencja Biskupów, za zgodą Stolicy Apostolskiej, na to zezwala, należy mu podać konsekrowaną Hostię. Ze szczególną troską trzeba jednak czuwać, aby natychmiast na oczach szafarza ją spożył, aby nikt nie odszedł, niosąc w ręku postacie eucharystyczne. Jeśli mogłoby zachodzić niebezpieczeństwo profanacji, nie należy udzielać wiernym Komunii świętej na rękę. (Redemptionis sacramentum, nr 92). Ja nie odważę się dyskutować z oficjalnym stanowiskiem Kościoła Rzymskiego, autor książeczki, jak najbardziej. Powoływanie się w tym miejscu na publikacje natury pobożnościowej jest śmieszne. O dyscyplinie decyduje Kościół a nie prywatne objawienia i mistycy! Według mnie autor wiele czerpie z tzw. Objawień z Oławy, które przecież zostały potępione przez Kościół jako niezgodne z doktryną.
Orędzia oławskie uczą między innymi tego, że Chrystus odwraca się i odchodzi od człowieka, który nie klęczy w czasie Komunii św. I tak na przykład w orędziu nr 133 z 30.01.93 znajdują się rzekome słowa Maryi: „Mój synu, kiedy wiernym podawane jest Ciało Pana Jezusa na stojąco i kapłan sprzeciwia się, gdy ktoś klęka i podaje Ciało Pana Jezusa na stojąco, wtedy Jezus Chrystus odchodzi, odwraca się od tego, który przyjmuje Jego Ciało na stojąco, bo Pan Jezus przekazuje Moim sługom, aby Jego Ciało podawali na klęcząco i do ust, i aby wierni tylko tak przyjmowali.”
Pan Domański posuwa się więc do absurdalnego stwierdzenia, że Chrystus jest obecny w Eucharystii, gdy Komunia św. jest podawana na klęcząco i do ust, natomiast, gdy ktoś nie uklęknie – Chrystus odchodzi. I tak w tym samym orędziu (nr 133 z 30.01.93) czytamy: „Naród polski przyjmuje Ciało Pana Jezusa na klęcząco i do ust i wtedy Jezus Chrystus jest obecny.” Tak więc, według orędzi oławskich, klęczenie przy Komunii św. powoduje, że Zbawiciel jest obecny. Gdy ktoś natomiast nie klęczy – Chrystus odwraca się i odchodzi…
Nauka o obecności Chrystusa, gdy ktoś klęczy, i o odwracaniu się Pana Jezusa, gdy ktoś nie przyjmuje Komunii św. na klęcząco, nie jest żadną „niezręcznością językową” oławskiego wizjonera, ponieważ wyraźnie potwierdza ją np. w orędziu nr 175 z 14.04.95, a więc wygłoszonym 2 lata później: „Strasznie się dzieje na ziemi. Niektórzy kapłani są nieposłuszni Panu Jezusowi i podają wiernym Ciało Pana Jezusa na stojąco i do ręki. Kapłan ma podawać Ciało Pana Jezusa na klęcząco i do ust, bo kiedy nieposłuszeństwo jest w świątyni Pan Jezus się odwraca. Podają hostię, ale Pan Jezus odwraca się, bo nie ma pokory u wiernych, nie ma modlitwy.” Ta nauka to herezja w czystej i bezsprzecznej formie!
Idźmy do strony 216. W piękne nabożeństwo do Najświętszego Serca Pana Jezusa, o którym przypomniała Kościołowi św. Małgorzata Maria Alacoque zostały wplecione słowa niejakiej s. Klary Farchaud, francuskiej mistyczki z przełomu XIX i XX znanej również jako s. Klara od Jezusa Ukrzyżowanego. Słowa wytłuszczone obok wizerunku Serca Jezusowego powinny każdego czytelnika wprawić w osłupienie. „Tym, którzy z prawdziwą miłością ucałują Obraz Mego Serca, startego dla nieprawości waszych, udzielę przebaczenia win, nawet przed sakramentalnym rozgrzeszeniem.” Przepraszam za infantylne porównanie ale z tekstu wynika, że wystarczy całus dla Pana Jezusa i już do spowiedzi iść nie trzeba. Czy to aby rzeczywiście zatwierdzone przez Kościół prywatne objawienie? Niestety nie, w 1920 r. Święte Oficjum czyli Kongregacja Nauki Wiary oficjalnie nie przyznała statusu nadprzyrodzoności objawieniom jakich doznała s. Klara. Należy się głęboko zastanowić czy przypadkiem nie celowo w zatwierdzone przez Kościół modlitwy zostały włączone teksty, których Kościół zaakceptować nie mógł?
Autor ma bardzo nietypowe podejście do medalików, które w pobożności pełnią dość istotną rolę. „Św. Benedykt, Św. Michał, Cudowny Medalik, Krucyfiks, Cudowny Medalik Naszej Pani od Arki, Ducha Świętego, Róży Mistycznej, Św. Józefa, Dzieciątka z Pragi, św. Antoniego, Miłosierdzia Bożego, Najświętszej Głowy Jezusa i inne. Medaliki, szczególnie cztery pierwsze, nosimy zawsze na szyi i nie zdejmujemy nawet podczas kąpieli.” Czytając ten tekst od razu nasunęło mi się pewne skojarzenie. W jednym z ostatnich numerów miesięcznika „Egzorcysta” znalazło się świadectwo młodej kobiety, która po utracie męża w wypadku próbowała się z nim „skontaktować” za pomocą wróżki-medium. Dostała od czarownicy pewien talizman, którego nie mogła ściągać ani do snu ani do kąpieli. Jak zapewniała wróżka, gdy to uczyni rytuał się przerwie i trzeba będzie rozpoczynać od nowa. Bardzo podobne podejście? Krzyżyków czy wszelkiego rodzaju medalików nie można traktować magicznie jak wspomnianych talizmanów. One nie działają same przez się. Nie ma w nich zawartej mocy czy siły. Przecież nie obronią osoby niewierzącej przed niebezpieczeństwami. W tym przypadku chroni i działa łaska Boża i nasze poddanie się jej. Nic więcej. A medalik ma nam o tym przypominać. Chrześcijanin ma jak najbardziej nosić znaki poprzez, które wyraża swoje przywiązanie do wiary ale nie może ich traktować jako talizmany czy amulety „na szczęście”.
Na stronie 274 autor opisuje Medalion pod nazwą Maryja Współodkupicielka i Pośredniczka Wszystkich Łask. Na początku kilka słów wyjaśnienia. Na fali objawień Matki Bożej w Amsterdamie, w którym Maryja życzyła sobie ustanowienia piątego dogmatu dotyczącego jej samej powstał ogólnoświatowy ruch, którego celem jest doprowadzenie do ogłoszenia piątego, ostatniego dogmatu maryjnego – Maryja Wpółodkupicielka, Pocieszycielka i Pośredniczka Łask Wszelkich. „Do tej pory w Kościele mamy cztery dogmaty maryjne: Boże macierzyństwo Maryi, Jej trwałe dziewictwo, niepokalane poczęcie i wniebowzięcie. Kongregacja Nauki Wiary, gdy jej prefektem był kard. Joseph Ratzinger, skrytykowała ideę kolejnego dogmatu. Przyjęła w tym względzie werdykt watykańskiej Międzynarodowej Papieskiej Akademii Maryjnej, który zapadł w 1996 r. W Częstochowie: „Nie jest słuszne, aby schodzić z drogi wyznaczonej przez Sobór Watykański II i ogłaszać nowy dogmat”. Papież w swoich kardynalskich jeszcze czasach wyraźnie i bezpośrednio odniósł się do akcji Vox Populi. W książce wywiadzie rzece „Bóg i świat” (2000 r.) Peter Seewald zadał mu pytanie: „Wielu ludzi postuluje, by Kościół katolicki podniósł Maryję do godności »Współodkupicielki«. Czy Kościół przychyli się do tego dezyderatu — czy też jest on herezją?”. Kardynał odpowiedział: „Nie sądzę, by w przewidywalnym czasie Kościół przystał na ten postulat (…) Jako Kongregacja Nauki Wiary odpowiadamy w tej sprawie, że inne tytuły Maryi lepiej wyrażają jej znaczenie, podczas gdy formuła »Współodkupicielka« mocno odbiega od języka Biblii i Ojców Kościoła, przez co rodzi nieporozumienia. Co można w tym postulacie uznać za słuszne? (…) Maryja antycypuje Kościół jako taki i jest jego, można rzec, uosobieniem, dlatego owo »współ« wzorcowo się w niej urzeczywistnia. Ale bacząc na owo »współ«, nie można zapominać o Chrystusowym »najpierw«: wszystko pochodzi od Niego, jak czytamy zwłaszcza w Liście do Efezjan i Liście do Kolosan; również Maryja właśnie Chrystusowi zawdzięcza wszystko, czym jest. Wyrażenie »Współodkupicielka« przesłoniłoby to źródło”.(cytuję za: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/P/PR/tp2010-15-td.html). Obajwienie miało miejsce w Holandii a Medalion powstał we Francji jak twierdzi autor „Modlitwenika” czyli możemy wnioskować, że nie jest bezpośrednio związany w amsterdamskimi objawieniami. Studiując symbole zawarte w medalionie jeden z nich szczególnie przykuł moją uwagę. Mianowicie chrystogram ?. Powstał on z nałożenia na siebie dwóch pierwszych greckich liter Chi i Rho, słowa Chrystus (ΧΡΙΣΤΟΣ). Nigdzie nie znalazłem aby ktokolwiek tłumaczył to jako PAX czyli pokój. Znów nasuwa się pytanie. Czy to niewiedza autora, który zmienia znaczenie symbolu bo nie zna jego znaczenia czy celowy zabieg? Czytając dalej zlazłem tekst, że Maryja zażyczyła sobie aby na Medalionie umieszczony został taki tekst: Od Boga przez Maryję przychodzi zbawienie. Teraz zacytuję Konstytucję Dogmatyczną o Kościele Lumen gentium. Ojcowie soborowi w punkcie 60 mówią tak: Jedyny jest pośrednik nasz według słów Apostoła: „Bo jeden jest Bóg, jeden i pośrednik między Bogiem i ludźmi, człowiek Chrystus Jezus, który wydał samego siebie na okup za wszystkich” (1 Tm 2,5–6). Macierzyńska zaś rola Maryi w stosunku do ludzi żadną miarą nie przyćmiewa i nie umniejsza tego jedynego pośrednictwa Chrystusowego, lecz ukazuje jego moc. Cały bowiem wpływ zbawienny Błogosławionej Dziewicy na ludzi wywodzi się nie z jakiejś konieczności rzeczowej, lecz z upodobania Bożego i wypływa z nadmiaru zasług Chrystusowych, na Jego pośrednictwie się opiera, od tego pośrednictwa całkowicie jest zależny i z niego czerpie całą moc swoją, nie przeszkadza zaś w żaden sposób bezpośredniej łączności wiernych z Chrystusem, przeciwnie, umacnia ją. Jako dziecko Soboru, zawsze myślałem, że jedynym pośrednikiem jest Chrystus a Maryja idzie z nami jako „obecna w Kościele” i pokazuje nam Chrystusa, który jest Drogą, Prawdą i Życiem.
Na koniec zupełnie niezrozumiała dla mnie praktyka religijna, a mianowicie Chrzest dzieci nienarodzonych. Znów trochę teologii. Kościół od zawsze uczył, że mamy trzy rodzaje chrztu: 1. chrzest z wody, który wszyscy dobrze znają. 2. chrzest krwi: tam, gdzie mamy do czynienia z męczeństwem za wiarę, człowiek nie musi być zanurzony w wodzie, a zostaje wypełniony Duchem Świętym. Sama bowiem wiara w tej sytuacji wystarczy, aby serce zostało oczyszczone i wypełnione Duchem Świętym. Stąd też męczeńska śmierć to chrzest krwi. W niebie jest wielu ludzi, zwłaszcza z terenów misyjnych czy z pierwszych wieków chrześcijaństwa, którzy dostąpili zbawienia i są kanonizowani, czyli uznani za świętych, a nie zostali ochrzczeni w wodzie, tylko we własnej krwi. 3. chrzest pragnienia: Każdy, kto autentycznie pragnie zjednoczyć się z Bogiem, choć może o chrzcie nic nie wiedzieć i o Kościele nic nie słyszeć, to jeśli jego serce jest wypełnione pragnieniem i tęsknotą nawiązania kontaktu z Bogiem, Duch Święty wypełnia je sobą. Wielu ludzi, przez wszystkie wieki, dostaje się do nieba na podstawie tego chrztu pragnienia. To są ludzie, którzy duchowo należą do Kościoła. Przypomnijmy jeszcze, że 28 grudnia odchodzimy Święto Świętych Młodzianków – dzieci betlejemskich, które na rozkaz Heroda zostały zgładzone. Młodziankowie – dzieci – oddając za Boga życie otrzymali chrzest krwi i zasłużyli u Boga na podwójną aureolę: dziewictwa i męczeństwa. Kolekta mówi, że Młodziankowie obwieścili chwałę Bożą nie słowem lecz śmiercią.
Myślę, że takiego samego chrztu doznają dzieci, którym nie dane było się narodzić z różnych przyczyn. Tak samo jak nie można udzielić sakramentu namaszczenia osobie zmarłej tak samo nie można ochrzcić dziecka, które nie żyje. Przypomnijmy jeszcze, że sakramenty są tylko dla ŻYJĄCYCH i nieodzowna jest obecność osoby, której sakramentu się udziela. Tak jak nie możemy wyspowiadać się listownie czy telefonicznie, tak samo nie możemy ochrzcić dziecka bez jego fizycznej obecności.
Co ciekawe z tekstów zaproponowanych przez modlitewnik możemy wywnioskować, że Maryja nie zna przepisów obowiązujących w Kościele, co jest oczywiście bzdurą, ponieważ prosi :abyśmy chrzcili przynajmniej raz w tygodniu te dzieci wodą święconą. Woda, którą dokonuje się chrztu nie jest zwykłą wodą święconą. To woda nad, którą kapłan wypowiada specjalne błogosławieństwo, które znajdziemy w Rytuale Chrztu. Po drugie Kodeks Prawa Kanonicznego mówi, że to „biskup, prezbiter i diakon są zwyczajnymi szafarzami sakramentu chrztu”. Tylko w sytuacjach nadzwyczajnych chrztu może dokonać, każdy człowiek.
Podsumowując, modlitewnik jest lekturą, co najmniej dziwną i niegodną polecenia. Można w nim zaobserwować magiczne podejście do wiary oraz bardzo silne tendencje millenarystyczne. Podaje teksty bardzo wielu niezbadanych lub niezatwierdzonych objawień. Myślę, że na rynku wydawniczym jest wiele ciekawszych pozycji, które śmiało można polecić wierzącym ku rozwojowi i pogłębieniu ich wiary.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.