Świadectwo — „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha Mego”
„ Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha Mego.”
Kiedy pod koniec marca zdecydowaliśmy z mężem, że wybierzemy się na rekolekcje krajowe do Swarzewa, zaczęły się przed nami piętrzyć trudności. Na dwa tygodnie przed świętami zaczęła się prawdziwa walka dobra ze złem. Szatan próbował nas poróżnić, pojawiły się nieporozumienia, spory, dzieci się rozchorowały. W tych trudnych chwilach towarzyszyło mi słowo życia, które brzmiało: „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mego.” Tak powierzałam ten wyjazd i te trudności, które się pojawiały, myśląc, że gorzej być nie może, a jednak…
Dużo wcześniej, mąż poprosił szefa o wypłatę w pierwszym terminie tj. do 10 dnia miesiąca, tak byśmy na spokojnie pod kątem finansowym mogli przygotować się do wyjazdu. Jakże wielkie było moje zdziwienie, kiedy wypłaty nie było ani 10-tego, ani 12-tego. Bałam się, bo nasz budżet już był na wykończeniu. W każdej chwili lęku powtarzałam sobie słowo życia, powierzając ten brak wypłaty.
Nastał Wielki Tydzień a wypłaty i kontaktu z szefem nadal nie było. Kiedy w Wielki Czwartek weszłam na konto, zobaczyłam, że jest na nim ponad 1000 zł – nagrody specjalnej, której się nie spodziewaliśmy. Jakże wielką radość poczułam w sercu, czułam, że Pan Bóg nad nami czuwa, że przeprowadził nas przez tą próbę, płakałam i krzyczałam w duchu słowo życia, dziękując za tą pomoc. Szybko zrobiliśmy świąteczną listę zakupów i w Wielki Piątek rano udaliśmy się do banku by wypłacić pieniądze. Wielkie było moje zdziwienie, kiedy maż wrócił i powiedział, że nie możemy ich wypłacić, bo na koncie jest jakaś blokada, której bank nie jest w stanie wyjaśnić już przed świętami. Poczułam się tak, jakby ktoś wylał mi kubeł zimnej wody na głowę. Jak to? Jezu, przecież nas uratowałeś, przecież są pieniądze, jaka blokada ?- myślałam. I znów ze łzami w oczach na głos powiedziałam nasze słowo życia, dostosowując je do sytuacji: „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ten brak pieniędzy i nadchodzące święta.” Wróciliśmy do domu i postanowiliśmy, że święta przygotujemy z tego, co mamy. Miałam w sercu pokój.
W sobotę rano przyjechał szef męża i przywiózł mu wypłatę. Zdążyliśmy z zakupami i przygotowaniami do świąt, dziękując Bogu za moc Jego słowa i myśląc, że najgorsze mamy za sobą. We wtorek po świętach okazało się, że blokada w banku była pomyłką i że możemy korzystać z tych środków – byłam przeszczęśliwa, że mamy dodatkową gotówkę i ten wyjazd nie naruszy naszego budżetu. Wtedy szatan znów postanowił zaatakować. W środę 24.04 okazało się, że zwolnienie, na którym przebywał mąż zostaje przerwane a on musi wrócić do pracy… Przeraziłam się, wiedziałam, że dostanie urlopu na „majówkę” w pracy męża, graniczy z cudem. Kolejny raz ze łzami w oczach krzyczałam „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ten brak urlopu.” I tym razem Pan Bóg nie pozostał obojętny na moje wołanie, mąż dostał urlop, udało się, choć po ludzku było to niemożliwe. Tak dzięki mocy Słowa Bożego, dobro zwyciężyło zło, a my mogliśmy dotrzeć na rekolekcje i czerpać z nich dla siebie i naszej rodziny całymi garściami. Chwała Panu!
Paulina
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.