4: Dziękczynienie za przelanie Przenajdroższej Krewi Pana Jezusa podczas biczowania
Temat IV — Dziękczynienie za przelanie Przenajdroższej Krewi Pana Jezusa podczas biczowania
Kontynuując nasze rozważania na temat siedmiu przelań krwi Chrystusa zatrzymujemy się na kolejnej stacji, którą jest: „Przelanie krwi w czasie biczowania”. Ale zanim dojdziemy do sedna tajemnicy biczowania najpierw spójrzmy na wydarzenia poprzedzające.
1. Jezus przed sądem.
Scenę z biczowania Jezusa uprzedza proces sądowy. Doszło do niego w dramatycznych okolicznościach, na które złożyły się zdrada Judasza, ucieczka uczniów, zaparcie się Piotra. Najbliżsi towarzysze drogi, świadkowie cudów i nauczania Jezusa, zawiedli: „Lecz stało się to wszystko, żeby się wypełniły Pisma proroków. Wtedy wszyscy uczniowie opuścili Go i uciekli” (por. Mt 26, 56)
Jezus najpierw trafia przed Wysoką Radą na czele z najwyższym kapłanem Kajfaszem. W relacji św. Mateusza przedstawiona jest Wysoka Rada jako ta, która od razu chce zabić Jezusa. Pozorują jednak rozprawę sądową, w czasie której fałszywi świadkowie zaprzeczający sobie nawzajem zeznają przeciwko Jezusowi. Sytuacja się zaostrza kiedy na pytanie: „Czy Ty jesteś Mesjaszem, Synem Bożym?” Jezus odpowiada twierdząco. Rozsierdziło to najwyższego kapłana do tego stopnia, że rozdarł na sobie szaty, podniósł wielki krzyk: „On zbluźnił”! Z takim to oskarżeniem zawiedli Jezusa przed Piłata.
Kiedy się czyta fragmenty Ewangelii, które opisują sąd Piłata nad Jezusem można odnieść wrażenie, że namiestnik rzymski nie podejmuje pochopnej decyzji, pod wpływem rozzłoszczonego tłumu. Wydaje się nawet, że ułaskawienie dla Skazańca jest jedynym i możliwym wyjściem, że uwolnienie Jezusa to tylko kwestia czasu. Bo to, o co Jezusa oskarżają Żydzi (że jest Mesjaszem, Synem Bożym), dla Piłata nie jest wystarczający argument. A w ogóle słysząc tak sformułowany akt oskarżenia próbuje nawet decyzję scedować na nich: „Weźcie go sobie i osądźcie według swojego prawa” (J 18, 30nn). Ponieważ na niego nalegają czuje się w obowiązku przesłuchać Jezusa. W rozmowie szybko wynika, że Jezus nie ma zapędów politycznych, co pewnie bardzo uspokoiło Piłata. Co więcej usłyszawszy od Jezusa, że „Królestwo moje nie jest z tego świata”, utwierdził się w przekonaniu o niewinności Jezusa (por. J 18, 36–38). Ale żeby sprawa nie opierała się tylko o jego decyzję, Piłat przywołuje zwyczaj jakże popularny w tamtych czasach, ułaskawienie jednego z więźniów w związku ze zbliżającą się Paschą. Piłat będąc przekonany, że w ten sposób doprowadzi do uwolnienia Jezusa a tym samym skazania mordercy Barabasza, stawia ich na równi sobie, przed tłumem. Teoretycznie plan namiestnika był dobry. Miał tylko jedną skazę, zrównując Jezusa z Barabaszem sprowadza Nazarejczyka na poziom przestępcy. Koniec końców Piłat niby nie chciał skazać Jezusa a w rzeczywistości do tego skazania znacznie się przyczynił. Próbował jeszcze ratować beznadziejną sytuację: „Cóż On właściwie złego uczynił?” (Łk 23, 22). Nic to już jednak nie daje. Z rozwścieczonym tłumem nie da się znaleźć kompromisu. Nie pomogły zapewnienia, że ponieważ nie widzi w Nim żadnej winy ubiczuje Go i puści wolno. I tu drugi raz wychodzi słabość Piłata. Po zrównaniu zabójcy Barabasza z Jezusem oto drugi raz wychodzi u Piłata niekonsekwencja. Skoro Jezusa uznał za niewinnego to dlaczego chce go wydać na ubiczowanie?
My wiemy, że w odrzuceniu i wyniszczeniu Jezusa jest nasze zbawienie. To wszystko miało się stać. Taki był plan zbawienia człowieka co w opisie Męki Jezusa rozważamy zarówno w Niedzielę Palmową jak i później w Wielki Piątek. Padają tam kilkakrotnie tym podobne zwroty: „To wszystko się stało aby się wypełniło Pismo”. Nie mniej jednak decyzje Piłata, czy wcześniej Wysokiej Rady załamują pewien ciąg logiczny co pozwala poddać w wątpliwość ich nierzetelny sąd nad Jezusem z Nazaretu.
2. Biczowanie
Ten rodzaj kary stosowali zarówno Żydzi jak i Rzymianie. U Żydów jednak biczowanie stanowiło odrębną karę, u Rzymian był to wstęp do ukrzyżowania. Sprzęt do wymierzania tego rodzaju kary był zróżnicowany. Począwszy od giętkich rózg poprzez skórzane rzemienie z metalowymi kulkami bądź ołowianymi haczykami a skończywszy na żelaznych łańcuszkach zakończonych ciężarkami lub kośćmi. Już sam opis tych narzędzi budzi lęk i strach a co dopiero stanięcie wobec perspektywy otrzymania takiej kary.
Od strony technicznych informacji kara biczowania była stosowana wobec niewolników i przestępców nie posiadających rzymskiego obywatelstwa. Liczba razów była unormowana przez prawo. Nie wolno było zadać więcej niż 40 uderzeń w praktyce uderzano 39 razy (zob. Pwt 25, 2–3). Rzymianie biczowali bez ograniczeń często na tyle na ile żołnierzom dopingowanym przez tłum gapiów, starczyło sił. W wielu przypadkach dopuszczalna ilość uderzeń skutkowała połamaniem żeber, obojczyka nie rzadko na skutek bólu i wykrwawienia kończyło się śmiercią.
Według badań nad Całunem Turyńskim stwierdzono, że Jezusa biczowało dwóch mężczyzn jeden wyższego wzrostu drugi niższego. Używano wszystkich wyżej wymienionych rodzajów biczy i zadano Jezusowi ok. 120 uderzeń co wydaje się dawką nie do wytrzymania.
3. Cierpienia ciała – cierpienie ducha.
Trudno opisać okrucieństwo biczowania. Była to kara dla winnych, dla złoczyńców, którym ból raniących biczów miał uświadomić, że zrobili coś bardzo złego, nagannego i skłonić do poprawy. A jak ma się wykonanie tej kary wobec niewinnego Jezusa „Baranka bez zmazy”. Okrutne biczowanie, co z wielkim pietyzmem podkreślają teksty „Gorzkich Żalów” bolało Jezusa podwójnie. Bolesna jest świadomość, że otrzymuje karę niezawinioną.
Jak bardzo boli niesprawiedliwość przekonał się każdy kto doświadczył surowości w wychowaniu. Wiem jak to brzmi dzisiaj kiedy promuje się bezstresowy styl wychowania, ale weźmy taki przykład:
Np. Każdemu choć raz w życiu zdarzyło się zrobić coś niedozwolonego. (Spokojnie nie będziemy robić teraz publicznej spowiedzi. Chcę tylko uświadomić pewną prawdę na przykładzie z dzieciństwa. Zatem wróćmy do historii sprzed lat). Zrobiłeś coś głupiego, niedozwolonego i zrobiłeś to świadomie, wiedząc jaka może cię spotkać kara. I kiedy twój czyn wyszedł na jaw i otrzymałeś karę jako nauczkę na przyszłość to taka zasłużona kara zawsze mniej bolała. A przypomnijmy sobie momenty, w których otrzymaliśmy karę w postaci, reprymendy słownej czy uwagi z zachowania w szkole z perspektywą bezzwłocznej wizyty rodziców w szkole, — za kogoś. Mam tu na myśli te wydarzenia, których byłeś
(-byłaś) biernym świadkiem. W takiej sytuacji zła ocena z zachowania za czyjąś winę bolała bardziej.
Zdaję sobie sprawę, że jak każdy przykład, nie wyłączając powyższego, jest niedoskonały. Mam nadzieję jednak, że pomoże nam wejść na właściwy tor prowadzący do zrozumienia myśli zawartej w tytule bieżącego punktu: Cierpienia ciała, które prowadzą do cierpienia duszy.
Każdego normalnego człowieka niesprawiedliwa kara boli ze zdwojoną siłą. W momentach gniewu aż korci by się odezwać, by zwyczajnie po ludzku się bronić, nie dać sobie wejść na głowę. Ale spójrzmy czego uczy nas Jezus! Nasz zbawiciel wyznacza nam drogę: Jeśli kto chce iść za mną, niech się zaprze samego siebie niech weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje (Łk 9, 23). Wejdźmy w nasze cierpienia razem z Jezusem. Zaprośmy Go do naszych trudnych doświadczeń. Jeśli w cierpieniu i wyszydzeniu Jezusa dostrzegę ukryty sens to moje cierpienia w połączeniu z Jego cierpieniem stanie się lżejsze, znośne.
I nauczę się w cierpieniu dziękować, błogosławić i uwielbiać Boga. Jak wielką siłę duchową i fizyczną da nam przepracowane cierpienie, „przemodlone” cierpienie. Starajmy się tego uczyć podczas kolejnego dnia skupienia formacyjnego. Niech zagłębienie się w nasze bolesne doświadczenia przed Bogiem pomoże nam wraz z naszym Bogiem zmartwychwstawać.
W tym celu kolejnym punktem konferencji niech będzie moja osobista rozmowa z Panem Jezusem i poufny list do Niego, który z czasem jeśli będziemy gotowi dzielić się tym z innymi może nam posłużyć jak materiał do wykorzystania podczas Adoracji Najświętszego Sakramentu.
Ps. Tytułem tego listu niech będzie: Wartość cierpienia zasłużonego i niezasłużonego w moim życiu.
Pytanie pomocnicze:
Dla mnie…
ñ Jak reaguję na zranienia?
ñ Czy jednoczę własne cierpienia z cierpieniami Chrystusa?
ñ Czy moje cierpienia potrafię nazwać „błogosławionymi”?
Dla innych…
ñ Kto cierpi z mego powodu?
ñ Czy próbuję w miarę możliwości załagodzić cierpienia innych?
ñ Czy wstawiam się za cierpiącymi niesprawiedliwie?
ñ Czy pomagam im przez wiarę przyjmować cierpienie i niesprawiedliwość?
Przygotował: ks. Filip P. Pięta, CPPS
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.