Niesiona modlitwami do Domu Ojca
Choć trudno mi o naszej kochanej Zosi mówić w czasie przeszłym – chyba jeszcze nie dociera do mnie do końca to, że już Jej z nami tu na ziemi nie będzie – to jednak z drugiej strony jestem przekonany, że pomimo przeżytego bólu i cierpienia, Zosia cieszy się teraz życiem wiecznym w Niebie, ponieważ jeszcze na naszym niedawnym weekendowym skupieniu w Częstochowie, które zakończyło się kilkanaście godzin przed Jej odejściem do Pana, wiele kochających Ją ze wspólnoty osób modliło się za Nią nieustannie. Została też na tym skupieniu odprawiona msza św. w Jej intencji. Również dużo wcześniej, jeszcze przed Jej pójściem do szpitala, wszyscy z naszej wspólnoty modlili się za Zosię. Tak więc wierzę, że nasza ś.p. Zosia została tymi naszymi modlitwami zaniesiona prosto do domu naszego Ojca w Niebie.
Zosia była osobą bardzo ciepłą, otwartą, życzliwą, uczynną, wrażliwą, myślę, że dla każdego z nas była jak siostra, albo jak matka – przynajmniej ja tak to odczuwałem – była zawsze gotowa, aby pomóc, aby poświęcić swój czas i siły, nie patrząc na siebie i swoje problemy. Ja sam doświadczałem tego osobiście, nie tylko w sprawach owocnej i pięknej współpracy w Radzie Podregionu Częstochowskiego, ale również w takich pięknych gestach Jej życzliwości i opiekuńczości. Bo również i w tym roku, kiedy już Jej stan zdrowia znacznie się pogorszył, nawet wtedy zrobiła mi buraczki w słoiczkach, które robiła mi każdego roku na jesień. Może jest to taki drobny szczegół, ale dla mnie bardzo znaczący.
Ta jej wrażliwość na drugiego człowieka wyrażała się w tym, że kiedy nieraz rozmawialiśmy o różnych sprawach trudnych, związanych z innymi osobami, wtedy często miała skrupuły i mówiła mi tymi lub podobnymi słowami: „Proszę księdza, a może niepotrzebnie te słowa powiedziałam…, a może coś za dużo i źle komuś powiedziałam…, a może to kogoś za bardzo dotknęło, co powiedziałam…, a może powinnam powściągnąć mój język…” i często tego żałowała. W tych jej słowach zauważałem dużo wrażliwości, szacunku, delikatności i miłości, którą zawsze miała wobec drugiego człowieka.
Zosia żyła i była we Wspólnocie taką nazwałbym to „dyskretną aktywnością”, bo pomimo tego, że zawsze była aktywna, zawsze miała inicjatywę, nigdy się nie wycofywała, wszędzie było jej pełno, to jednak mam wrażenie, że robiła to w sposób taki bardzo dyskretny, nie narzucający się, bez szumu, bez jakiegoś afiszowania się, jakby chciała być trochę w cieniu, trochę w tle.
Nasza droga Zosia do końca służyła Bogu i Wspólnocie Krwi Chrystusa, którą ukochała i która była dla Niej prawdziwą duchową rodziną, o czym wspominała mi niejednokrotnie w naszych rozmowach. Jeszcze na kilka dni przed śmiercią, zanim poszła do szpitala, zbierała informacje (jak zawsze zwykła to czynić przed każdym naszym skupieniem), kto ma przyjechać na to skupienie weekendowe i pisała mi w sms-ach, ile osób będzie w nim uczestniczyło. Do ostatnich swoich dni i chwil poświęcała się wspólnocie – myślała bardziej o innych, niż o sobie… Pozostawiła nam piękny przykład miłości Boga i bliźniego…
Niech za to całe Jej dobro, poświęcenie, wielkie serce i miłość, nasz Niebieski Ojciec przyjmie Ją do swojego domu wiecznego i trwałego szczęścia. Niech teraz tam z Nieba Zosia wstawia się do Boga za całą naszą Wspólnotą. Wieczny odpoczynek racz Jej dać Panie…
ks. Daniel Mokwa, CPPS, Moderator Podregionu Częstochowskiego
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.