Jan Merlini w odniesieniu do Marii De Mattias
JAN MERLINI W ODNIESIENIU DO MARII DE MATTIAS — konferencję wygłosiła s. Teresa Jaszczyszyn na rekolekcjach dla rodziny Krwi Chrystusa
Teraz, po przybyciu Jana Merliniego do Vallecorsa, pomiędzy stałymi słuchaczami jest Maria De Mattias. Od momentu wysłuchania pierwszych kazań wielkopostnych, zrozumiała, że słowa wypowiadane przez ks. Jana Merliniego dotyczyły właśnie jej, poczuła, ze mówił właśnie do niej, a to dlatego, że miał bardzo jasne myśli, nadzwyczajny pokój, który z niego emanował oraz ascetyczne oblicze.
Merlini miał niebieskie oczy i rude włosy. Dla wszystkich był Czerwoną Głową, a dla ogółu został idolem. Vallecorsianie bardzo go polubili. Maria zastanawiała się, czy to jego popularność ciągnie ją do niego, czy szuka w nim swojej drogi do Boga. Uczestnicząc już w rekolekcjach przez 20 dni, nie wytrzymała napięcia, jakie w niej rosło i zdecydowała się na rozmowę, po której poczuła się jak nowo narodzona, poczuła jakby wielki ciężar spadł jej z ramion, znajdowała uspokojenie duszy. Wtedy zrozumiała, dlaczego ludzie tak lgną do niego.
Merlini miał ogromną wolę wysłuchania Marii, nie przerywał jej, słuchał jej z wielkim wyczuciem. Przekonywał się, że jest ona dobrym materiałem na przyszłą założycielkę Adoratorek Przenajdroższej Krwi. Zobaczył też, że Maria potrzebowała kierownictwa. Kiedy poprosiła go, by prowadził ją dalej, w pierwszej chwili, powiedział, że Czcigodny Ojciec Kasper Del Bufalo zabronił mu brania takich zobowiązań ze względu na nawał obowiązków. A Merlini chciał być posłuszny. To go zawsze charakteryzowało. Jednak widząc w niej wielkie pokłady dobra i wielkie pragnienie służenia Bogu, głoszenia chwały czci Krwi Przenajdroższej, za zgodą Kaspra otoczył ją opieką duchową, która trwała ponad 41 lat. Po latach wspomina: „Czcigodny (św. Kasper) powiedział mi, żebym nie brał kierownictwa duchowego innych osób, bo mam dużo do zrobienia, ale mówiąc o niej, powiedział mi także, żebym kontynuował”.
Zobaczmy, co sam Merlini pisze na ten temat w opracowanym przez siebie życiorysie Marii De Mattias: „Był rok 1824, kiedy Czcigodny del Bufalo wysłał do Vallecorsa Misjonarza, ks. Jana Merliniego, aby wygłosił Rekolekcje Wielkopostne. Służebnica Boża przychodziła na kazania i wszystko, co mówił, przyjmowała do siebie. Od czasu do czasu odczuwała silny bodziec, by iść do niego i poradzić się w swoich problemach wewnętrznych. (…) Wahając się prawie przez dwadzieścia dni, ostatecznie zdecydowała się na spotkanie z Misjonarzem. Po tak długim oczekiwaniu nie krępowała się otworzyć przed nim serca. Zorientowała się, że potrzeba jej kierownictwa i poddając się mu, pod wpływem jego słów uspokoiła się, jakby usłyszała je od samego Boga. Była w tym zaufaniu tak wytrwała, że – jak mówiła – gdyby nawet sam Anioł doradzał jej coś przeciwnego, niż to co mówił jej kierownik, nie uwierzyłaby mu. Sam Bóg przecież dał go jej, aby poznała Jego wolę. Mówiła jeszcze później, że była pewna, że otrzymała go od Boga, ponieważ przez niego doświadczała zawsze cierni, gwoździ i krzyży”.
Jan Merlini był przekonany, że stanęła przed nim dziewczyna o wielkich walorach. On głosił Jezusa Ukrzyżowanego dla naszego zbawienia, ona miała wielkie pragnienie, by Krew Chrystusa nie była przelewana nadaremnie.
Od tego czasu, Merlini stał na straży zasianego w sercu Marii ziarna powołania do życia na chwałę Boskiej Krwi. Dbał, by ono wzrastało i przynosiło obfity plon. Czynił to w sposób mądry, ojcowski i bardzo wymagający aż do sierpnia 1866 roku, kiedy Bóg wezwał Marię do siebie.
Merlini miał na sercu powstanie nowego Zgromadzenia Adoratorek Przenajdroższej Krwi. Pierwszy raz bezpośrednio mówi o tym około roku 1830, w związku z planowanym otwarciem szkoły w Norcia. Ten temat był poruszany wcześniej, wskazując na rolę Kaspra. Merlini również miał dość precyzyjną ideę dotyczącą Marii De Mattias: widzi wystarczające racje do tego, aby zrealizować to, do czego Bóg powołuje swoją służebnicę i założyć Instytut pod nazwą Adoratorek Przenajdroższej Krwi”.
Jednak, jak potem sam zauważa: „nie było to miejsce wyznaczone przez Boga na kolebkę nowego instytutu i nie był to czas przewidziany przez Boga”. Teksty te wyraźnie świadczą, że Merlini miał jasną wizję i formował Marię na założycielkę. Przygotowywał ją do tego najpierw poprzez mądre rozpoczęcie drogi. Polecił, by w okresie Wielkiego Postu (w 1825 r. ) Maria zajmowała się grupą Córek Maryi. Gromadziła je w swoim domu. Swoimi doświadczeniami zdobytymi pod kierunkiem ks. Merliniego dzieliła się również z rówieśniczkami.
Maria z niecierpliwością oczekiwała na ukończenie domu misyjnego, który budował Jan Merlini wraz z mieszkańcami Vallecorsa. Merlini okazał się wielkim budowniczym, architektem, miał wszystko przemyślane, można powiedzieć, aptekarsko. Miał zaskakującą nadzwyczajną umiejętność organizacji i dynamizmu. Niczego nie pozostawiał przypadkowi. Wystarczyło iść tylko za wolą Bożą. Tak wspomina rozpoczęcie budowy domu misyjnego w Vallecorsa: „Rano, na głos dzwonu gromadziło się trzysta, czterysta a nawet pięćset kobiet i pewna liczba mężczyzn, po to, aby iść w górę i stamtąd przynosić drzewo na budowę. Czynili to śpiewając i odmawiając różaniec. Wystarczyło słowo, wieczorne ogłoszenie godziny rozpoczęcia pracy rano, a rano wystarczyło, że przybył misjonarz gotowy do kierowania pracami”. W kilka dni misjonarz stał się popularny. Rano była praca, wieczorem nauki wielkopostne. Maria De Mattias również włączyła się w pracę i niekiedy nosiła kamienie większe niż pozwalały jej na to jej siły. Jej przesada w tym, wynikała z chęci wewnętrznego wyzwolenia się. Ks. Merlini pomagał jej, hamując zbytni entuzjazm. W ten sposób wykorzystywał okazje, aby pomóc jej rozważyć cnotę umiarkowania. Mówił jej: „ Nigdy nie należy pracować ponad siły. Nie można zmuszać Pana Boga do czynienia cudów. Siły jakich nam udziela są miarą tego, czego On chce od nas. Czas, którego nam udziela, jest czasem, którego chce nam użyczyć. Nikt nie może dać Bogu 25 godzin na dobę. Łudzenie się, że jest to możliwe i upieranie się przy tym, jest błędem. Doba ma 24 godziny!”.
Potem, niejednokrotnie, już jako Założycielce przypominał jej o tym. Sam odwdzięczył się później za jej pracę przy budowie kościoła N.M.P. Niepokalanej w Acuto.
Maria mogła ostatecznie zrealizować plan Boży, kiedy udała się do Acuto, odpowiadając na zaproszenie bpa Lais do otwarcia tam szkoły dla dziewcząt. Wspomniany wcześniej list do biskupa zawiera konkretny plan, do którego przygotowywał ją Merlini. W liście jest wyraźne odniesienie do Artykułów Fundamentalnych Albertiniego i Kaspra. Dlatego można śmiało przypuszczać, że Merlini podyktował jej ten list. Zresztą czynił to niejednokrotnie, także w późniejszym czasie. On sprawdzał listy, które ona pisała do dostojników kościelnych i osobiście nanosił poprawki. Często też pouczał ja, jak się coś pisze.
Jan Merlini żywo interesował się fundacją w Acuto. Sprawdzał, czy jest tam zabezpieczenie finansowe, wysłał wcześniej Michele De Mattias, brata Marii, aby sprawdził, czy wszystko jest odpowiednio przygotowane. Merlini opisze ten początek po 35 latach. Tak pisze w życiorysie Marii De Mattias: „Przed nowenną do św. Franciszka Ksawerego, Patrona nowego Instytutu, dzień 4 marca 1934 r. daje początek dziełu Boga. Był to dzień narodzenia się Adoratorek Przenajdroższej Krwi (…). Były tylko trzy pomieszczenia, drewniane schody i podarty papierowy obraz na ścianie, kilka mebli oraz niskie wynagrodzenie roczne – sześćdziesiąt skudów. To wszystko tworzyło kapitał nowego Instytutu. Wszystko oddychało ubóstwem i nędzą”.
Maria miała 29 lat. Wiedziała, że dzieło które rozpoczynała na chwałę Boskiej Krwi nie będzie łatwe. Ale czyż oblubienica Ukrzyżowanego może mieć inne życie niż jej Oblubieniec? W pierwszych latach fundacji Acuto, Merlini towarzyszył Marii bardzo dyskretnie. Listy kierowane do siebie, ukazują ich starania, aby wszystko było zgodne z zamysłem Boga. Korespondencja dotyczyła stylu życia i działalności apostolskiej, modlitwy, wspólnoty, życia duchowego, formacji, struktur oraz zwykłych problemów dnia codziennego, jak wyznaczenia trasy, którą należy przebyć dla zakładania nowych domów, środków pieniężnych, osób dla nowych fundacji. Merlini nie podejmował decyzji za Marię, ale słuchał, uczył ją rozeznawać, pochwalał dobre decyzje. Często powtarzał takie wyrażenia: „przedstawiam siostrze sprawę; rozważyć, czy idzie dobrze; kieruj się; rozważ sprawę u stóp Ukrzyżowanego; odpowiedziałaś bardzo dobrze; rozwiąż tak, jak uważasz, że będzie lepiej; jakie są twoje odczucia odnośnie tego? Chciałbym je poznać; siostra niech się modli i przedstawi mi dokładnie swoje myśli”.
W jej listach widzimy stałe poszukiwanie woli Bożej w codziennych wydarzeniach. A listy Merliniego do Marii De Mattias zachęcają ją do rozeznawania woli Bożej przed podjęciem jakiegokolwiek decyzji. Merlini często pytał: „Powiedziano mi, …czy to prawda? Merlini nigdy nie lubił ekstrawagancji i walczył z nią. Mamy tego przykład w liście 14, kiedy pyta Marię De Mattias: „Powiedziano mi, że głosiłaś kazania w szkole, gdzie uczą się młode kobiety. Czy to prawda? Myślę, że to było jakieś nieporozumienie”. Chociaż wiemy, że Maria De Mattias głosiła kazania, to naśladowanie formy działania Misjonarzy nie było właściwe. „Twoje posty i pokuty winny iść tak daleko, jak na to pozwala życie codzienne”. „Myśl o Instytucie nie o takim, jakim jest teraz, ale o takim, jaki będzie w przyszłości; nie ograniczaj się do Acuto, staraj się myśleć szeroko. Ludzie i warunki nie wszędzie są takie same, mogą się różnić. Rozważaj Regułę, wyobrażając sobie, że wszędzie macie domy. Rozwiń tę myśl tak daleko, jak tylko możesz”. Jan Merlini zawsze dodawał jej odwagi, zapewniając ją o swoim wsparciu, zachęcając, aby dokonywała rozeznania, wszędzie tam, gdzie uzna to za konieczne. Listy Merliniego do Maryi są wspaniałym arcydziełem równowagi opartej na zasadzie, według której ludzkość hartuje się wtedy, kiedy żyje Ewangelią w codzienności. Ona złożona jest z pojedynczych chwil, z dobrego wykorzystania czasu, poświęconego w dobrym wypełnianiu swoich obowiązków.
Maria poddaje ocenie Merliniego pierwszą Regułę z 1838 roku. Nie ma w niej pełnego włączenia Artykułów Fundamentalnych. Reguła jasno przedstawia tożsamość charyzmatyczną nowego Zgromadzenia, którą najlepiej oddają słowa: „Nasza nazwa Adoratorki Boskiej Krwi, przypomina nam, że musimy być gotowe oddać także nasze życie, aby przez wszystkich była uwielbiana i błogosławiona ta Boska Krew i aby każdy skorzystał z niej dla własnego zbawienia. Starajmy się, na ile to jest możliwe, z pomocą łaski Bożej o uświęcenie nasze i innych. Dlatego niech nam leżą na sercu święte cnoty, a szczególnie miłość i pokora”.
Merlini przejrzał Regułę i doradził, aby Maria poszerzyła kompetencje Kongresu wspólnoty, zwłaszcza w sprawach dotyczących ekonomii.
W listach Merlini kładzie duży nacisk, aby w podejmowaniu decyzji Maria wysłuchiwała sióstr: „wysłuchaj także twoje towarzyszki” – to polecenie, które powtarza się często. W tym co dotyczy roli przewodniczki pisze: „Prowadź wszystkie do miłości” oraz, że wszystko, co należy przestrzegać, niech nie będzie „z obowiązku, ale z miłości”.
Jan Merlini i Maria De Mattias współpracują ze sobą, uzupełniając się wzajemnie, bez jakiejkolwiek dominacji jedno nad drugim. Merlini postrzega i docenia jako mężczyzna typowe kobiece cechy Marii De Mattias, czyli czułość, wrażliwość i cierpliwość, a dla niej z kolei ważne są te aspekty, które on reprezentuje jako mężczyzna: siła fizyczna i moralna, racjonalność w podejmowaniu decyzji i porządek. Merlini był często impulsywny i musiał dużo pracować nad swoim charakterem. Na przykład w liście 207 mówi o dziewczynie, która została usunięta z domu sióstr w Riofreddo. Po tym zdarzeniu jeden z braci kapucynów napisał do niego dwa razy, prosząc go, aby zrobił wszystko, co w jego mocy, by ją przyjąć z powrotem. Najwyraźniej nie wiedział, że Założycielka Zgromadzenia Adoratorek Maria De Mattias wszystkie decyzje konsultowała już z nim. To go najwyraźniej zdenerwowało i jego reakcja była naprawdę ostra: „Nie odpowiem mu i każę sekretarzowi kapucynów powiedzieć temu bratu, żeby nie mieszał się w to, co do niego nie należy. Ty także nie odpowiadaj i uważaj, aby nie przyjąć jej ponownie do jakichkolwiek obowiązków”. Nieraz zdradzał się, jak radzi sobie z nerwowością, kiedy w to nocy budził się z jej powodu. Wstawał, zapalał lampę, otwierał okno, by zaczerpnąć świeżego powietrza, przemywał czoło i skroń wodą (por. L. 241). Takie sytuacje zdarzały mu się rzadko, ale pokazują, że musiał wiele pracować nad tym, by uporządkować swoją gwałtowną naturę i nie dać się zdominować porywczości. Powód tego dobrze wyjaśnia ks. Gennaro Cespites, który mówi: „Merlini jest osobą, która wykonała tak wiele pracy nad sobą, że staje się uosobieniem łagodności, cierpliwości i wyrozumiałości; jest osobą, która nawet w nieporozumieniach nie podnosi głosu, ani nie odmawia dialogu, uznając komunikację za regułę swojego życia i pracy, to znaczy słuchanie drugiego, wymiana myśli, komunikowanie swoich poglądów, w szczerym wysiłku wspólnego poszukiwania woli Bożej”. To jest sekret tego, jak sprawić, by zwyczajność stała się niezwykła: chodzi o pracę nad sobą, by przezwyciężyć swoje słabości i niedoskonałości.
Kiedy Maria przejawiała swoją skrupulatność, Merlini doradzał jej: Unikaj skrupułów i stawiaj im mężnie czoła. „Czy siostra nie zauważa, że szatan chce cię zdobyć? Odrzucaj niepokoje i uciekaj się do dobra. Nie jest prawdą, że są w siostrze znaki opuszczenia przez Boga. Przeciwnie, jest wiele oznak o przeznaczaniu do czegoś więcej. Bóg pragnie twojej świętości i dlatego dopuszcza, aby szatan kusił i zawracał głowę tym, czego nie ma. Odrzucaj szatana i dla upokorzenia go, odpowiedź mu: ‘tak, prawdą jest, że jestem nędzna, ale Bóg posługuje się mną dla wykonania swojego dzieła i za to niech będzie uwielbiony. Czynię to, co potrafię. Bóg uczyni resztę i podobne rzeczy’”.
Kiedy Maria powie jeszcze: „Dusza moja idzie szukając Jezusa. Gdzie On jest? (M.DM. L.469).
Jan odpowie: „Jeśli dusza nie znajdzie Jezusa, to wystarczy, że będzie z Jezusem. Kto znajduje się w ciemnym pomieszczeniu, ten nie widzi swojego towarzysza, ale wie, że tam jest i to wystarcza, by nie odczuwał lęku. Zastosuj to” (L. 179).
Kiedy Maria się nie oszczędza, daje jej rady: Siostra musi troszczyć się o dobro ogólne, a wiek, dolegliwości itd., nie pozwalają na duże wysiłki. Czuję jeszcze, że siostra źle wygląda, że prawie nic nie je. Niech będzie uważniejsza. Polecam, aby siostra więcej jadła, aby rządzić, i używała trochę kawy, przynajmniej zbożowej. Jedz więcej. Słabość przychodzi z powodu braku pożywienia, a niejedzenie nie jest właściwe dla siostry. Kiedy bierze posiłek, niech nie pozostaje w przemoczonym ubraniu. Niech się nie marnuje w ogrodzie”. itd. Widzimy tu wielką troskę Merliniego o Marię De Mattias, w tych nawet przyziemnych rzeczach.
Jego ewangeliczna wrażliwość widoczna w rozeznaniach, przełożyła się na konkretne wybory, których Maria De Mattias starała się dokonywać: „Sprawdzaj, czy zakonnice w szkołach chorują z powodu braku wygody, nieszczęścia w domu lub niedostatecznych środków do życia. Jeśli wiesz, jaka jest prawdziwa przyczyna, spróbuj jej zaradzić, jeśli możesz; inaczej zostaniesz z trzydziestoma lub czterdziestoma osobami przewlekle niesprawnymi, którymi nie możesz się już posłużyć. A dokąd później je skierujesz? Roztropnością jest widzieć, dostrzegać. Dopóki wszystkie były młodymi dziewczynami, było dobrze. Teraz musimy być ostrożni”. Widzimy jak bardzo był praktyczny i realistyczny.
Był przekonany o świętości MDM, dlatego po jej śmierci zlecił siostrom spisanie świadectw o życiu. Posłużyły one później do procesu ogłoszenia jej świętą.
Pod koniec kierownik duchowy Marii De Mattias był przekonany, że łaska doprowadziła ją do rozmiarów świętości. Pozwalała się jej przeniknąć: „Jej imię jest zapisane w księdze życia Krwią Bożego Baranka” (147 ); bardziej bezpośrednio mówi o tym w mowie pogrzebowej: „Maria De Mattias nie umarła. Ona żyje i żyć będzie na wieki w społeczności sprawiedliwych w królestwie szczęśliwości, zwyciężczyni świata aż po śmierci. Ona żyje i żyć będzie w ludzkiej pamięci i jak sobie tego życzy żyć będzie w księgach Kościoła. Ona żyje i żyć będzie na wieki, ponieważ Bóg pragnął ją całą dla siebie i ponieważ ona cała chciała należeć do Boga”.
Jan Merlini wiele otrzymał od Marii De Mattias i odwrotnie. Po Kasprze Del Bufalo, osobą, która najbardziej wpłynęła na ks. Jana, była Maria De Mattias. Śmierć Założyciela zastała ks. Jana przy pracy nad wyrabianiem własnej osobowości, nad łagodzeniem własnych cech. Bowiem, ks. Jan był przekonany, że kapłan, zanim podejmie się prowadzenia jakiejś duszy do świętości, sam wpierw musi zdobyć świętość.
Kierownictwo, które on wykonuje w stosunku do Marii, w konsekwencji jest ciągłym bodźcem dla niego samego. Wpływ Marii na jej kierownika nie ogranicza się tylko do tego aspektu. Nie będąc świadoma tego, oddziałuje ona także na psychikę surowego nauczyciela. On dzięki niej przekształca się przede wszystkim z „syna” kanonika del Bufalo w „ojca” najpokorniejszej córki Marii. Poza tym, od tej dziewczyny „będącej całą sercem”, kapłan, który kieruje się „cały rozsądkiem”, uczy się ciepła i entuzjazmu w gorliwości. Zapożycza ognia, który przyspiesza cuda tej miłości, która zdolna jest wyprzedzić czasy, działać bez zbytniego rozumowania. Wzrost jest wzajemny, a także jest wspaniałym przykładem, jak święta przyjaźń może stworzyć dwóch świętych.
Jan Merlini na dzień dzisiejszy jest Sługą Bożym. Jego proces beatyfikacyjny zmierza ku zakończeniu. Postulatorką Procesu beatyfikacyjnego jest s. Nicla Spezzati, Adoratorka Krwi Chrystusa, a Vice Postulatorem Ks. Emanuele Lupi, Generał Misjonarzy Krwi Chrystusa.
O życiu Ks. Jana Merliniego pisze w swoich wierszach Jan Murawski z Torunia. W związku ze spodziewaną beatyfikacją – czekają na wydanie.
Wcześniej zostały wydane jego wiersze o św. Kasprze del Bufalo i o św. Marii De Mattias.
Częstochowa, 30.08.2023
s. Teresa Jaszczyszyn
Adoratorka Krwi Chrystusa
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.