Po co wspólnota
Autor: Czesława Nowak – animatorka krajowa-
Wstęp:
Wstąpienie do wspólnoty i związanie sie z nią nastąpiło w światłości i radości, a na dalszym etapie ogarnia nas zwątpienie. Pod wieloma względami czujemy się głęboko zranieni. Cierpienie to jednak nie jest pozbawione sensu. Możemy w nim odnaleźć nową mądrość miłości, miłości do innych. To jest trudne! Cierpieć i kochać. Kochać pomimo cierpienia.
Sobór Watykański II mówi, że Bogu spodobało się zbawiać ludzi nie pojedynczo i bez wzajemnych odniesień, ale we wspólnocie. We wspólnocie Kościoła, ale równocześnie w mniejszej wspólnocie w Kościele, która ma swoją specyfikę. „Bogu się spodobało…” aby zbawić nas we Wspólnocie Krwi Chrystusa i wcale nie chodzi o to, że Bóg ma taki kaprys i postanowił utrudnić nam życie i skazać nas na siebie nawzajem. Jesteśmy powołani, aby wspólnie dochodzić do Boga. Oznacza to też, że nic z tego, co dostajemy od Boga dla siebie nie jest dane tylko nam samym. Celem wspólnoty jest osobowa więź z Jezusem, Panem i Zbawicielem i głoszenie z entuzjazmem wielkich rzeczy, które On nam uczynił – odkupił nas swoją Przenajdroższą Krwią.
Wspólnotę stanowią ludzie, więc podobnie jak każdy człowiek, małżeństwo czy przyjaźń podlega rozwojowi. Prawa rządzące rozwojem dotyczą każdego z nas Przyjrzymy się teraz etapom wzrostu, jaki dokonuje się we wspólnocie
- Odnalezienie wspólnoty
To początkowy etap życia we wspólnocie. Zazwyczaj jest to czas nawrócenia, odnalezienia czy głębszego poznawania Boga. Człowiek czuje się szczęśliwy, gdyż doświadczył Bożej miłości, a we wspólnocie doznał zrozumienia, ludzkiej życzliwości, której brakowało mu w codziennym życiu. Wspólnota staje się wtedy niejako drugim domem. Wprost trudno wyobrazić sobie sytuację niemożności uczestnictwa w spotkaniu modlitewnym. Człowiek jest cały oddany życiu wspólnotowemu, z „sercem na dłoni” zwraca się ku każdemu. Jest to okres entuzjazmu połączony zazwyczaj z idealizacją. Sami chcemy pokazać się innym z jak najlepszej strony, u sióstr i braci, odpowiedzialnych i animatorów zauważamy tylko dobre strony. Człowiek ma głębokie przeświadczenie, iż odkrył dla siebie tę jedyną i najlepszą wspólnotę. Chętnie korzysta z rekolekcji, skupień i innych spotkań formacyjnych. Częściej niż dawniej, a nierzadko po raz pierwszy, sięga po Pismo Święte i lekturę duchową. Jak gąbka chłonie każdy rodzaj nauczania. Czerpie garściami z bogactwa wspólnoty.
Jest to czas określany mianem „wspólnota dla mnie”. Okres ten można porównać do zakochania. Jest potrzebny i ważny!
- Rozczarowanie
Ten pierwszy okres bycia we wspólnocie rodzi w nas wyobrażenia idealnej wspólnoty ludzi i zaczynamy mieć ( lub mieliśmy już wcześniej) oczekiwania i pragnienia, dotyczące życia we wspólnocie według tego ideału. Zatem wcześniej czy później musi nastąpić konfrontacja ideału z rzeczywistością. Nagle dostrzega się niedociągnięcia w posłudze odpowiedzialnych, animatorzy zostają poddani ostrej krytyce. Trudno uwierzyć, że nie mamy do czynienia ideałami, lecz z grzesznymi ludźmi. Ileż braków bądź grzechów sióstr i braci staje nam przed oczami. W sercu, w miejsce wcześniejszej radości, pojawia się smutek i rozgoryczenie. Dominującym uczuciem staje się często rozczarowanie. Człowiek czując się oszukanym i poranionym, zamyka się w sobie, nie uczestniczy w życiu wspólnoty. Nie przychodzi z chęcią na spotkania modlitewne, unika zaangażowania. W tym momencie niektóre osoby nawet odchodzą ze wspólnoty.
Głównym problemem na tym etapie rozwoju wydaje się być grzeszność poszczególnych osób we wspólnocie i wielka niedoskonałość grupy. Rzeczywistym jednak problemem jest nasz sposób reagowania na słabości sióstr i braci. Wszystko, co dokonuje się w tym okresie, jest bardzo trudne, ale szalenie istotne dla naszego rozwoju osobistego. Jeżeli nie zatrzymamy się wtedy i nie podejmiemy pracy z pojawiającymi się uczuciami, w nasze serce zacznie wkradać się niechęć, gniew, a czasem nawet nienawiść w stosunku do konkretnych osób ze wspólnoty. Coraz częściej z rozrzewnieniem wspominamy „dawne dobre czasy”, a z goryczą mówimy o tym, co jest teraz. Taki okres może niestety trwać wiele lat.
Jeżeli natomiast pozwolimy się prowadzić Duchowi Świętemu (m.in. poprzez szczere rozmowy z kierownikiem duchowym, spowiednikiem) to zaczniemy także w sobie dostrzegać liczne słabości. Każdy z nas często ze zdziwieniem stwierdzi, iż on również ranił i rani wiele osób w grupie. Zaczniemy widzieć swą małość, słabość i wielką niezdolność kochania tych, z którymi tworzymy wspólnotę. W ten sposób Duch Święty dokonuje w każdym z nas oczyszczenia.
- Przemiana
Na tym etapie oczyszczenia Bóg stawia człowiekowi pytania dotyczące motywacji jego bycia we wspólnocie. Czego szukam? Dowartościowania, poczucia bezpieczeństwa? Jeśli pełnię posługę, to czy przypadkiem podświadomie nie oczekuję wdzięczności i uznania?
Tak więc jest to czas łaski. Przyjmowanie jej dokonuje się wtedy, gdy człowiek z odwagą szuka odpowiedzi na pytania: Czy chcę przyjąć prawdę o wspólnocie? O sobie? Czy mam ochotę dać coś z siebie tej niedoskonałej grupie? Człowiek uczy się z pokorą przyjmowania prawdy o swej małości i słabości. Otwiera się wtedy także na przyjmowanie wszelkich ograniczeń innych osób. Właśnie jako grzesznik zaczyna pragnąć iść do Jezusa razem z innymi, tak jak on „ułomnymi”. Słabość przestaje być przeszkodą, a staje się drogą prowadzącą do miłości.
- Akceptacja
Zazwyczaj po dłuższej wewnętrznej wędrówce dochodzi się do ostatniego etapu rozwoju. Odkrywa się na nowo wspólnotę, która jawi się nie tylko jako źródło zaspokajające moje potrzeby, lecz staje się ona miejscem świadomej służby. W związku z tym w człowieku wzrasta poczucie odpowiedzialności za wspólnotę, pragnienie odkrywania swych darów, aby nimi ubogacać innych. Potrzeba ta wypływa już nie z próżności, lecz z miłości. Człowiek wyraża zgodę na ciągłe obumieranie swojego „ja”, które najszybciej dokonuje się w grupie. Bo aby kochać, trzeba nieustannie umierać dla swoich poglądów, swojej wygody Gdyż wzrost duchowy to rezygnacja z ideałów z którymi przychodzę do wspólnoty
Zgoda na Jezusa i pójście za Nim to zgoda na cierpienie związane z własnym rozwojem. Nie trzeba szukać idealnej wspólnoty! Chodzi o to, by kochać tych, których Bóg dzisiaj postawił obok nas. Oni są znakami obecności Boga! Nie łudźmy się! Ideał nie istnieje, a harmonia i równowaga przychodzą po latach walk i cierpień.
Czesława Nowak — animatorka krajowa
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.