Konferencja na Czuwanie WKC, Jasna Góra 10.12.2016.
Konferencja na Czuwanie WKC — wygłoszona przez ks. Daniela Mokwę CPPS na Jasnej Górze 10.12.2016.
„Błogosławieni i miłosierni”
Moi drodzy, tematem naszego Czuwania są słowa: „Błogosławieni i miłosierni”. Ewangelia ośmiu błogosławieństw jest też tematem obecnego roku formacyjnego w naszej Wspólnocie Krwi Chrystusa, który rozważamy w poszczególnych miesiącach tego roku. Niedawno też skończył się rok miłosierdzia, w którym medytowaliśmy i przeżywaliśmy rzeczywistość Bożego miłosierdzia. Dziś chcemy zastanowić się nad tymi dwoma istotnymi zagadnieniami życia każdego człowieka wierzącego, a tym bardziej każdego, który czci Krew Chrystusa, która przelana za każdego z nas, jest największym dowodem okazanego nam miłosierdzia.
„Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią”, błogosławieni, czyli szczęśliwi są ci, którzy spełniają dzieła miłosierdzia. Ci, którzy okazują miłosierdzie innym, którzy na co dzień są apostołami miłosierdzia Pana, doświadczają radości, cieszą się szczęściem, ale szczęściem pochodzącym od Pana, nawet, jeśli sami cierpią, jeśli sami doświadczają jakiegoś trudu, wyrzeczenia, ofiary. Możemy powiedzieć, że mamy prostą, ale skuteczną „receptę” nie tylko na doświadczanie osobistego szczęścia, ale i na przysparzanie radości i pokoju tym, z którymi dzielimy się tym wielkim darem Boga, jakim jest miłosierdzie.
Pan Jezus powiedział do św. Faustyny bardzo piękne i głębokie słowa, które może są często niedostrzegane i pomijane, ale dla mnie są bardzo poruszające: „Kiedy dusza zbliża się do mnie z ufnością, napełniam ją takim ogromem łaski, że sama w sobie tej łaski pomieścić nie może, ale promieniuje na inne dusze”. Zobaczmy jak piękna jest ta obietnica Jezusa: kiedy otwieramy się z ufnością na Jezusowe miłosierdzie, to nie tylko sami się nim napełniamy, ale wylewa się ono z nas na innych ludzi. Jesteśmy wtedy takimi kanałami przez które przepływa Boże miłosierdzie i rozlewa się na innych.
Ale w tym kontekście trzeba właśnie powiedzieć, że ważne jest, abyśmy najpierw my sami doświadczyli tego miłosierdzia od Pana, albo lepiej mówiąc, abyśmy po prostu dostrzegali działanie miłosierdzia Bożego w naszym życiu. I dlatego na miłosierdzie Boże trzeba się otworzyć, trzeba pozwolić się kochać przez Chrystusa, pozwolić na to, aby On nam przebaczył, aby On nas tym miłosierdziem wypełnił. Jezus mówił, że „im dusza więcej zaufa, tym więcej otrzyma”, dlatego warto ćwiczyć się w zaufaniu Jezusowi, warto otwierać Mu coraz szerzej swoje serca.
Warto więc również uświadomić sobie, gdzie i kiedy doświadczyliśmy i doświadczamy tego Bożego miłosierdzia, abyśmy z coraz większą wdzięcznością i ufnością przyjmowali te łaski od Jezusa. Pierwszym doświadczeniem miłosierdzia Boga było to, że zostaliśmy przez chrzest oczyszczeni z grzechów, zanurzeni w męce i zmartwychwstaniu Chrystusa i wszczepieni do wspólnoty kościoła. To było dla każdego z nas wyrazem Bożej łaski, całkowicie darmowej i niezasłużonej przez nas, wyrazem Jego zmiłowania, Jego miłosierdzia. Bo przecież jest jeszcze wielu ludzi, którzy nie są ochrzczeni, którzy nie doświadczyli na sobie tego daru miłosierdzia – a my którzy tu jesteśmy otrzymaliśmy ten dar, choć, jak mówiłem, niezasłużenie, czyli jest to dla nas łaska, zaszczyt, że możemy być we wspólnocie odkupionych.
Drugą niejako przestrzenią Bożego miłosierdzia, którego często doświadczamy jest sakrament pokuty, gdzie Bóg, za każdym razem, gdy o to prosimy, jest gotowy przebaczyć nam każdy nasz grzech, jest gotowy przyjąć nas na nowo za swojego syna i córkę, jak uczynił to ewangeliczny ojciec wobec syna marnotrawnego. Jezus mówił o tym do św. Faustyny: „Niechaj się nie lęka do Mnie zbliżyć dusza słaba, grzeszna, a choćby miała więcej grzechów, niż pisaku na ziemi, utonie wszystko w otchłani miłosierdzia mojego”
Trzecim wreszcie wymiarem doświadczanego miłosierdzia jest wielka Chrystusowa cierpliwość, jaką ma dla każdego z nas, jako Jego uczniów. Kiedy spojrzymy przekrojowo na ewangelię św. Marka pod kątem formacji uczniów Jezusa, to zobaczymy, że Pan musiał mieć dla nich wiele cierpliwości. Otóż ewangelista Marek ukazuje jak toporni i niepojętni byli to uczniowie, choć przecież przebywali na co dzień ze swoim Nauczycielem, widzieli Jego dzieła, Jego cuda. Św. Marek na ich tle, jako pewne przeciwieństwo, pokazuje np. wiarę owych czterech, którzy przynieśli przed Jezusa paralityka, wiarę kobiety cierpiącej na krwotok, wiarę poganki syrofenicjanki, wiarę ubogiej wdowy, itd. Tymczasem apostołowie nie potrafią wyciągnąć wniosków z cudu rozmnożenia chleba; lękają się, gdy widzą Chrystusa chodzącego po wodzie; boją się panicznie fal, choć mają ze sobą Jezusa w łodzi; nie rozumieją potrzeby odkupieńczej śmierci Jezusa na krzyżu; nie rozumieją wielu przypowieści; na końcu wszyscy opuszczają Jezusa, kiedy zostaje pojmany, a Piotr się Go zapiera; trudno im nawet uwierzyć, kiedy Jezus zmartwychwstaje, kiedy widzą Go żywego.
Czy my również nie zachowujemy się często jak owi uczniowie Chrystusa, kiedy ciągle nam brak wiary i ufności; kiedy często od Chrystusa odchodzimy; zapieramy się Go; kiedy nie rozumiemy i nie przestrzegamy zasad ewangelicznych? Tymczasem Jezus w swoim miłosierdziu ma dla nas wielką cierpliwość, mozolnie uczy nas i prowadzi w swojej szkole wiary i miłości. To też jest wyrazem Jego wielkiego miłosierdzia dla nas. I pewnie moglibyśmy wyliczyć tu jeszcze więcej momentów, w których doświadczamy Jego miłosierdzia, ale może tylko na tym poprzestańmy.
I teraz moi drodzy warto byłoby, w kontekście tego przeżytego już i zakończonego roku miłosierdzia, zrobić pewien swoisty rachunek sumienia, czy i jak my okazywaliśmy miłosierdzie innym ludziom, bo przecież właśnie czynienie tego miłosierdzia ma nas czynić błogosławionymi, czyli szczęśliwymi. Bo wiemy, że pomimo, iż skończył się ten rok miłosierdzia, to nie znaczy, że teraz nie mamy już się wysilać, aby to miłosierdzie czynić, wręcz przeciwnie, ten rok to był czas nauki, takiej szkoły Bożego miłosierdzia, w której byliśmy i uczyliśmy się, a teraz mamy to wszystko wcielać w życie. Jezus mówił do s. Faustyny bardzo ważne i wymagające słowa: „Miłosierdzie masz okazywać zawsze i wszędzie bliźnim, nie możesz się od tego usunąć, ani wymówić, ani uniewinnić”. Niech pomoże nam w tym rachunku sumienia krótki przegląd niektórych chociaż uczynków miłosierdzia co do duszy i co do ciała.
- Grzesznych napominać.
Ten pierwszy z uczynków miłosierdzia co do duszy jest chyba jednym z najtrudniejszych uczynków i jednym z najbardziej zaniedbanych. Jeżeli chodzi o kwestię braterskiego upomnienia, to często spotykamy się z dwiema skrajnościami: jedna to nie interesowanie się i nie podejmowanie odpowiedzialności za życie duchowe bliźniego, a druga to zbytnia i przesadna ingerencja w życie wewnętrzne brata, wynikająca często z pychy, albo usprawiedliwiania siebie. O tym uczynku miłosierdzia można by pewnie powiedzieć oddzielną konferencję, jednak podkreślmy tylko, że chodzi tu z jednej strony o wzięcie odpowiedzialności za życie religijne brata i siostry, a z drugiej o to, żeby nie popełniać grzechu zaniedbania.
Oczywiście podejmując się upomnienia braterskiego trzeba wykazać się nie tylko wewnętrzną odwagą i mądrością, ale również wielką roztropnością i wyczuciem. Trzeba przede wszystkim wziąć pod uwagę ewangelię o drzazdze i belce w oku, a ponadto trzeba napominać we właściwy sposób, w odpowiednim czasie i z miłością. I jeśli już powinienem kogoś napomnieć, to przede wszystkim trzeba zbadać swoje wewnętrzne intencje, trzeba zapytać siebie, czy to moje napomnienie jest z miłości do drugiego i czy naprawdę pragnę jego dobra. Bo jeżeli inne pobudki mną kierują, takie, jak złośliwość, zawiść, odegranie się na kimś, poniżenie drugiego, to zanim przystąpię do takiego upomnienia, muszę koniecznie skorygować to moje wewnętrzne nastawienie i niewłaściwie intencje.
- Nieumiejętnych pouczać.
Polacy, jak chyba żaden inny naród, potrafią się wymądrzać i pouczać innych i pewnie ten „uczynek miłosierdzia” najchętniej spełniają. Ale wiemy, że nie chodzi w nim wcale o wymądrzanie się, ale o prowadzenie innych do Boga, przez dzielenie się swoją wiarą, swoim doświadczeniem, wskazywanie właściwej drogi przez ukazywanie piękna życia z Bogiem, przez dawanie świadectwa własnym życiem, postawą, przykładem, itd. Owi nieumiejętni to nie tylko dzieci i młodzież, za których wychowanie religijne jesteśmy szczególnie odpowiedzialni, ale również i dorośli, którzy dopiero co weszli na drogę wiary, którzy rozpoczęli swą wędrówkę do Boga. Trzeba im towarzyszyć w tej drodze, być blisko, służyć zawsze pomocą, itd.
- Wątpiącym dobrze radzić.
Wielu ludzi wierzących przeżywa różne kryzysy, zwątpienia i wtedy potrzebują naszej dobrej rady. Wielu chrześcijan błądzi w wierze, ulega wpływom anty-wartości tego świata, wielu gubi się w tej wielości informacji i ogłupianiu dzisiejszego człowieka przez media nie sprzyjające lub nawet wrogie wierze chrześcijańskiej. Wielu ludzi może zwątpić w Boga, widząc zły przykład ludzi wierzących, nasz zły przykład postępowania i działania – dlatego trzeba też i na to zwrócić uwagę, czy ja sam nie jestem czasami przyczyną zwątpienia maluczkich tego świata.
Oczywiście ten uczynek miłosierdzia wymaga od nas powoływania się na jeden z darów Ducha Świętego, którym jest dar rady, trzeba o ten dar prosić najpierw Ducha Świętego, abyśmy rzeczywiście dobrze poradzili, abyśmy poprzez może nasze błędne rady nie sprowadzili kogoś na manowce. Ja przed każdą spowiedzią i rozmową duchową proszę Ducha Świętego, aby dawał mi swoje światło, swoją mądrość, abym nie tylko wykorzystywał moją wiedzę, doświadczenie, ale przede wszystkim abym był otwarty na Jego natchnienia.
- Strapionych pocieszać.
Wielu jest wokół nas ludzi strapionych, cierpiących duchowo, wewnętrznie, oni również potrzebują naszego pocieszenia. W drugim liście do Koryntian św. Paweł pisze: Błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, Ojciec miłosierdzia i Bóg wszelkiej pociechy, Ten, który nas pociesza w każdym naszym utrapieniu, byśmy sami mogli pocieszać tych, co są w jakiejkolwiek udręce, pociechą, której doznajemy od Boga. Jak bowiem obfitują w nas cierpienia Chrystusa, tak też wielkiej doznajemy przez Chrystusa pociechy. Tak więc najpierw my sami powinniśmy szukać naszego pocieszenia w Chrystusie, mówi o tym właśnie jedno z błogosławieństw, że to Bóg jest tym, który nas pocieszy, On sam otrze łzę z naszych oczu. I właśnie tą pociechą doznaną od Boga mamy się dzielić z innymi, mamy pocieszać innych; poprzez nasze słowo, naszą obecność, nasze wsparcie duchowe, poprzez wzbudzanie nadziei i zaufania do Boga
Czasami nie będziemy może w stanie nic zrobić, nic powiedzieć, ale wtedy możemy i powinniśmy, jak Maryja, stać pod krzyżem drugiego człowieka. Przecież Maryja nic nie mogła zrobić dla swego Syna wiszącego na krzyżu, ale była pod nim obecna, współcierpiała z Chrystusem i jak wiele przez to uczyniła, stając się Współodkupicielką świata.
- Krzywdy cierpliwie znosić.
Niewątpliwie jest to bardzo trudny do wypełnienia uczynek miłosierdzia, bo nie lubimy przegrywać, nie lubimy być tymi ostatnimi, lubimy, gdy nas szanują, podziwiają, itp. Krzywdę nie jest łatwo przeżyć, zapomnieć, ale sam Jezus jest dla nas przykładem, jak należy znosić krzywdy, a mianowicie w pełnym zaufaniu Bogu oraz w duchu pokuty i zadośćuczynienia. Również wielu męczenników na przestrzeni historii kościoła daje nam piękny przykład, jak możemy krzywdy cierpliwie znosić. Jezus w ewangelii św. Mateusza mówi: Miłujcie nieprzyjaciół waszych i módlcie się za tych którzy was prześladują, a św. Paweł w swoim liście do Rzymian: Zło dobrem zwyciężaj.
Oczywiście nie chodzi tu o to, aby być tzw. popychadłem albo aby pozwalać innym na notoryczne upokarzanie, nękanie, itp. Trzeba też czasami umieć się właściwie bronić, tak, jak Jezus, kiedy na sądzie u arcykapłana kieruje pytanie do tego, który Go uderzył: dlaczego mnie bijesz? Tu również trzeba dużo mądrości i rozeznania, kiedy powinniśmy się bronić, a kiedy cierpliwie znosić krzywdy.
Bronić się na pewno możemy i powinniśmy, kiedy ten, który krzywdzi pogłębia się w swoim złu i grzechu, a który może poprzez naszą roztropną obronę może zastanowi się nad tym złem, które czyni, albo wtedy, gdy krzywda ta jest dla nas nie do zniesienia i prowadzi nas do wewnętrznej, czy zewnętrznej destrukcji. Natomiast są takie sytuacje, kiedy zrobiliśmy już wszystko, co w naszej mocy, a jednak nie zapobiegliśmy temu, żeby nas nie krzywdzono i krzywda ta nie działa na nas destrukcyjnie, to wtedy właśnie powinniśmy ją cierpliwie znosić, jako nasz krzyż. Niektórych wierzących Pan Bóg powołuje do męczeństwa, tak jak wielu świętych męczenników i wtedy oni są gotowi na to, że krzywdziciele doprowadzą do tego, że nawet pozbawią ich życia, ale jest to powołanie szczególne
- Urazy chętnie darować
Jest to niejako kontynuacja poprzedniego uczynku miłosierdzia, bo kiedy już krzywdę potrafimy znieść, to teraz jeszcze powinniśmy te krzywdy innym darować, to znaczy przebaczać. I tu jest sedno miłosierdzia, które mamy czynić, tak jak Bóg nam ciągle przebacza nasze grzechy, nasze przewinienia, tak i my mamy przebaczać innym, o co prosimy codziennie w modlitwie Ojcze nasz. I tu znowu przykładem jest sam Chrystus, który przebaczył tym, którzy Go skrzywdzili, zranili, a w końcu zabili, przykładem jest św. Szczepan, który modlił się za prześladowców i im przebaczył. Przykładem jest św. Jan Paweł II, kiedy odwiedził w więzieniu tego, który do niego strzelał i chciał go zabić, papież przebaczył mu z całego serca i przytulił do siebie.
I tutaj, moi drodzy, chciałbym przytoczyć jedno zdanie, które kiedyś usłyszałem na wykładach u ks. Prof. Romana E. Rogowskiego. Mianowicie powiedział nam wtedy, że jeden z wniosków z encykliki Dives in Misericordia, który możemy wyciągnąć z zawartego tam nauczania papieża o miłosierdziu, brzmi w następujący sposób: „Różnica między miłością a miłosierdzie jest taka, że miłość kocha drugiego człowieka pomimo jego nędzy i grzechów, a miłosierdzie kocha drugiego człowieka ze względu na jego nędzę i grzechy”. Dla mnie ten wniosek był prawie że rewolucyjnym. A więc można by powiedzieć, że miłosierdzie jest jeszcze czymś większym, niż miłość, bo im bardziej jest ktoś grzeszny i nędzny, tym bardziej jest godny miłosierdzia Bożego, ale też i naszego miłosierdzia.
Oczywiście i tutaj, podobnie jak w poprzednim uczynku miłosierdzia, nie jest to łatwe zadanie, ale nie jest ono niemożliwe. O łaskę i dar przebaczenia drugiemu człowiekowi, a więc o łaskę obdarzenia go miłosierdziem, trzeba się też modlić, trzeba prosić Jezusa o to, bo często jest tak, że my własnymi siłami nie jesteśmy w stanie przebaczyć, okazać miłosierdzia, ale z pomocą łaski Pana możemy tego dokonać.
Poza tym, kiedy okazujemy innym miłosierdzie i przebaczamy, to my sami czerpiemy z tego korzyść, bo wtedy nie celebrujemy naszej urazy i nie pozwalamy, aby ta rana zadana przez innego zakaziła całe nasze wnętrze i nie pozwalamy, abyśmy stali się zgorzkniali. A więc przebaczenie uzdrawia nasze wnętrze i sprawia, że mamy w sercu pokój, radość oraz, co podkreślaliśmy na początku, czyni to nas błogosławionymi, czyli szczęśliwymi.
- Modlić się za żywych i umarłych
Ten uczynek miłosierdzia jest przez większość ludzi wierzących względnie dobrze wypełniany, bo chyba każdy z nas modli się za swoich najbliższych, za swoje rodziny, za zmarłych z rodzin, znajomych, itd. Jednakże warto tu dodać, abyśmy też w ten nurt naszych modlitw włączali ludzi, za których może nikt się nie modli, zarówno żywych, jak i zmarłych. Jest tyle potrzeb w dzisiejszym świecie, jest tyle ludzi, za których nikt się nie modli, dlatego warto pobudzić swoją wyobraźnię i zastanowić się za kogo, oprócz moich najbliższych, powinienem się modlić. Słyszałem np. o takich inicjatywach, jak np. duchowa adopcja kapłanów, polityków, tych, którzy chcą zabić swoje nienarodzone dziecko, ale również i tych maluczkich, zapomnianych, takich jak głodujące i umierające dzieci tzw. trzeciego świata, itp. Niech każdy z nas ogarnia modlitwą tych, o których mało się pamięta: to też jest ważny i zapomniany wymiar tego uczynku miłosierdzia
Są jeszcze uczynki miłosierdzia co do ciała, i może nie ma tu już czasu, aby wszystkie te uczynki po kolei rozważać, ale chciałbym tylko jedną kwestię podkreślić. A mianowicie, że o ile może nie każdy z nas będzie mógł, czy będzie w stanie wszystkie na raz te uczynki miłosierdzia co do ciała wypełnić, to jednak mają one pewien wspólny mianownik. To, że wymagają one od nas, ludzi wierzących, otwartości na drugiego człowieka, wrażliwości naszego serca na różne potrzeby bliźniego, dostrzegania tego, że jest jeszcze wielu ludzi, którzy czekają na naszą różnoraką pomoc.
Oczywiście w pewnym sensie każdy z nas jest też takim potrzebującym, ale tak, jak powiedział Jezus, dawajcie a będzie wam dane, mamy zacząć od siebie, najpierw my mamy czynić te dzieła miłosierdzia i przez to również my sami wiele otrzymamy. Przede wszystkim otrzymamy nagrodę w wieczności od samego Boga, ale również i tu na ziemi już otrzymamy dużo wewnętrznej radości, dużo pokoju serca, dużo wdzięczności wielu ludzi, którzy będą nam przyjaciółmi i kiedy może my sami będziemy pewnego dnia w potrzebie, to tę pomoc od innych otrzymamy.
Widzimy moi drodzy, że jeszcze wiele mamy tu na ziemi do zrobienia, tak więc niech ten rok miłosierdzia, który ze względu na ramy czasowe, symbolicznie się zakończył, nie kończy się w naszym życiu, ale wręcz przeciwnie, jak powiedzieliśmy na początku, niech teraz stokrotnie owocuje w naszym życiu. Tak więc bądźcie błogosławieni i miłosierni, niech ten czas Czuwania na Jasnej Górze pomaga nam pogłębiać tę prawdę o miłosierdziu i błogosławieństwach, abyśmy my sami stali się dla siebie takim błogosławieństwem, abyśmy czyniąc miłosierdzie doświadczyli tego, że jesteśmy błogosławieni, czyli szczęśliwi.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.