REFLEKSJE Z WAKACYJNYCH REKOLEKCJI z p. Janem Budziasz­kiem w Częstochowie

Nigdy nie będę pyta­ła: Boże dla­cze­go?
Bar­dzo lubię jeź­dzić na reko­lek­cje, bo to jest dla mnie wiel­kie oso­bi­ste prze­ży­cie. Tym razem w mojej pamię­ci bar­dzo moc­no utkwi­ły sło­wa, jak ogrom­ną moc ma cier­pie­nie ofia­ro­wa­ne w czy­jeś inten­cji. Zro­zu­mia­łam i uświa­do­mi­łam sobie, że jeśli będę doświad­cza­ła jakie­go­kol­wiek cier­pie­nia, to już nigdy nie będę pyta­ła: Boże dla­cze­go? Lecz będę je łączy­ła z modli­twą w kon­kret­nej inten­cji. Cier­pie­nie ma ogrom­ną moc jeśli się je łączy z modli­twą, postem i Eucha­ry­stią Jeśli doty­ka­ją mnie róż­ne prze­ciw­no­ści i cier­pie­nia, to zna­czy że jestem na wła­ści­wej dro­dze bli­sko Pana Jezu­sa, bo tą samą dro­gą podą­ża­ło wie­lu świę­tych. Tyl­ko w zjed­no­cze­niu z Jezu­sem i Mary­ją mogę to czy­nić, gdyż czło­wiek bez Boga nic nie może uczy­nić. BKJ.

Tere­sa

MIŁOŚĆ
Reko­lek­cje waka­cyj­ne 26–30.08.2022. MIŁOŚĆ. Wyjeż­dża­jąc na reko­lek­cje zabra­łam ze sobą z domu cały ple­cak pro­ble­mów, któ­re towa­rzy­szy­ły mi przed wyjaz­dem. Poprzez pew­ne­go czło­wie­ka, któ­re­go Bóg zapew­ne nie przy­pad­kiem posta­wił na mojej dro­dze życia zetknę­łam się z jego pro­ble­mem uza­leż­nie­nia.
Z począt­ku nie zauwa­ża­łam zbież­no­ści z podob­ny­mi pro­ble­ma­mi u moje­go męża. Kie­dy zaczę­łam
z miło­ścią, ale i też kon­kret­nie upo­mi­nać moje­go zna­jo­me­go napo­tka­łam na opór, wykręt­ne tłu­ma­cze­nia, a w koń­cu ubli­że­nia pod moim adre­sem. Tak się zaan­ga­żo­wa­łam w jego pro­blem, że jak nie­gdyś przy mężu sta­łam się oso­bą współ­uza­leż­nio­ną. W tym cza­sie modli­łam się za męża Nowen­ną Pom­pe­jań­ską
i różań­cem do Krwi Chry­stu­sa. Posta­no­wi­łam tymi modli­twa­mi oto­czyć rów­nież tego znie­wo­lo­ne­go czło­wie­ka. Do tego sztur­mu do Nie­ba towa­rzy­szy­ły mi regu­lar­ne posty. Przy czym nie­mal­że każ­de­go dnia z rana celo­wo jecha­łam do sąsied­niej para­fii na Mszę   św. na 7 rano, by póź­niej do 9 godzi­ny z różań­cem w ręku ado­ro­wać Pana Jezu­sa w Naj­święt­szym Sakra­men­cie. Zaczę­łam zauwa­żać u sie­bie pew­ne zmia­ny w moim nasta­wie­niu do męża. Przy­po­mnia­łam sobie sło­wa pew­ne­go kapła­na, któ­ry powie­dział: „mimo, że w oma­dla­nym przez nas czło­wie­ku nie zauwa­ża­my żad­nej zmia­ny, zobacz­my jed­nak jak ten krzyż dźwi­ga­ny przez nas z poko­rą i z MIŁOŚCIĄ nas prze­mie­nia.” A Jan Budzia­szek nie­raz powta­rza: — chcesz zmie­nić dru­gie­go czło­wie­ka, to zacznij od sie­bie; posta­raj się zauwa­żyć w dru­gim cier­pią­ce­go Jezusa.Tylko MIŁOŚĆ może zba­wić świat.” W Radiu Mary­ja pod­czas roz­wa­żań różań­co­wych usły­sza­łam:- „Nie sądź; jeden jest tyl­ko sędzia. Skąd wiesz, czy ten znie­wo­lo­ny czło­wiek nie zada­je sobie wie­le tru­du by się wyzwo­lić od zła? Zaczerp­nę jesz­cze z roz­wa­żań nasze­go reko­lek­cjo­ni­sty J. Budziasz­ka. z I Sta­cji Dro­gi Krzy­żo­wej:- „Przed Tro­nem bożym stoi dia­beł i bez prze­rwy nas o coś oskar­ża. Z dru­giej stro­ny stoi Mat­ka Naj­święt­sza i bez prze­rwy nas bro­ni bez wzglę­du jaki­mi jeste­śmy popa­prań­ca­mi i grzesz­ni­ka­mi. Codzien­nie zasta­na­wiam się kogo ja bar­dziej naśla­du­je???!! a MIŁOŚĆ to czy­ni, że się nie­win­ny za win­ne­go wini. Czy w spo­rze z dru­gim czło­wie­kiem bar­dziej ci zale­ży żeby była ujaw­nio­na two­ja wina czy wina tej dru­giej stro­ny???!! „. Zro­zu­mia­łam, że te wszyst­kie przy­kro­ści przy­czy­ni­ły się bym jak nie­gdyś zaczę­ła patrzeć łaskaw­szym okiem na moje­go znie­wo­lo­ne­go od 35 lat męża. To tak jak­by nagle sprzed moich oczu Ktoś zabrał ten pro­blem; gdzie całe moje wnę­trze nie­ustan­nie wypeł­nia się MIŁOŚCIĄ i tęsk­no­tą za tym co było kie­dyś pięk­ne mię­dzy nami. Poja­wia­ją się myśli, że mój mąż tak by mnie nie krzyw­dził, cze­goś tak przy­kre­go by mi nie powie­dział. Czu­ję i pra­gnę jak daw­niej poczuć się bez­piecz­nie w ramio­nach uko­cha­ne­go męż­czy­zny, dane­go mi od Boga. Nie potra­fię tego logicz­nie wytłu­ma­czyć. Jed­nak­że przy­wo­łu­jąc myśli z kon­fe­ren­cji ks. Igna­ce­go Jaku­biak CPPS — jest to widzial­ny znak nie­wi­dzial­nej łaski Bożej. Jestem BARDZO wdzięcz­na mojej naj­uko­chań­szej rodzi­nie WKC, że od 19 lat jest dla mnie BEZCENNYM wspar­ciem po tru­dach życia. Ta rodzi­na NIGDY nie zawo­dzi; zawsze mogę na Nią liczyć.

Mał­go­rza­ta

Poszłam wyża­lić się Maryi na moje­go męża, a dowie­dzia­łam się ile ja popeł­ni­łam błę­dów.
W tym roku pierw­szy raz poje­cha­łam na pię­cio­dnio­we reko­lek­cje w sierp­niu. Zawsze ten ter­min był dla mnie nie­od­po­wied­ni. W tym roku rów­nież było mnó­stwo prze­szkód ale to Pan Bóg za mnie zde­cy­do­wał, że mam tam być oczy­wi­ście, jak zwy­kle dowie­dzia­łam się o tym w trak­cie reko­lek­cji. Pan Jan Budzia­szek, któ­ry był jed­nym z pro­wa­dzą­cych poka­zał mi, że róża­niec doty­czy moje­go życia. Zawsze róża­niec był dla mnie trud­ną modli­twą, taką suchą for­mu­łą wspo­mnie­niem histo­rycz­nych fak­tów życia Jezu­sa ale bez uczu­cio­we­go zaan­ga­żo­wa­nia, bez emo­cji dopie­ro modli­twa różań­cem pana Budziasz­ka i jego roz­wa­ża­nia nawią­zu­ją­ce do nasze­go codzien­ne­go życia przy­bli­ży­ły mi Jezu­sa i Mary­ję. Sta­li się jak­by człon­ka­mi rodzi­ny, któ­rzy prze­ży­wa­ją, to samo, co ja. Wie­dzą o czym do nich mówię, bo nie są im obce moje pro­ble­my. To było dla mnie bar­dzo waż­ne doświad­cze­nie. Ale jesz­cze więk­szym prze­ży­ciem była dla mnie „Godzi­na pytań”. Było o pyta­nie doty­czą­ce pro­ble­mów mał­żeń­skich. Oso­ba, któ­ra je zada­ła stwier­dzi­ła, że prze­ży­wa­ją takie trud­no­ści w mał­żeń­stwie, że chy­ba się źle dobra­li i powin­ny się roz­stać. Podob­ne myśli mia­łam rów­nież wie­le lat temu. Poczu­łam potrze­bę podzie­le­nia się swo­im doświad­cze­niem. Prze­ży­wa­łam podob­ne pro­ble­my. W momen­tach trud­no­ści i kry­zy­sów naj­ła­twiej po ludz­ku stwier­dzić, że nie jeste­śmy dobra­ni i musi­my się rozejść. Mnie powstrzy­ma­ła myśl, że skła­da­łam przy­się­gę przed Bogiem i trak­to­wa­łam ją bar­dzo poważ­nie. U Boga zaczę­łam szu­kać ratun­ku. Poszłam z pie­szą piel­grzym­ką na Jasną Górę wyża­lić się Maryi na moje­go męża, a dowie­dzia­łam się w trak­cie tej wędrów­ki ile ja popeł­ni­łam błę­dów i jak czę­sto rani­łam moje­go męża swo­im wład­czym i apo­dyk­tycz­nym postę­po­wa­niem. Potem Pan Bóg posta­wił na mojej dro­dze Wspól­no­tę Krwi Chry­stu­sa i znów kolej­ne sku­pie­nia, i spo­tka­nia ze Sło­wem Życia, któ­re nauczy­ły mnie dzię­ko­wa­nia, za to co mam i przyj­mo­wa­nia, że Pan Bóg wie naj­le­piej, co dla mnie jest dobre. W trak­cie tej „Godzi­ny pytań” chcia­łam pomóc tym świa­dec­twem oso­bie będą­cej w kry­zy­sie mał­żeń­skim ale sama chy­ba jesz­cze wię­cej sko­rzy­sta­łam. Uświa­do­mi­łam sobie, że dzię­ki temu, że nie reali­zo­wa­ły się moje ambi­cje i pla­ny jestem szczę­śli­wa. Potra­fię się cie­szyć naj­mniej­szy­mi dro­bia­zga­mi. Nie czu­ję prze­sy­tu i znu­dze­nia dostat­nim i zamoż­nym życiem, jak wie­le moich kole­ża­nek. Nie gonie za dro­gi­mi atrak­cja­mi, żeby zagłu­szyć pust­kę w ser­cu.
Żyję skrom­nie, ale ota­cza­ją mnie kocha­ją­ce dzie­ci, któ­re nie odje­cha­ły dale­ko w pogo­ni za karie­ra­mi i biz­ne­sa­mi, a mąż oka­zał się nie taki strasz­ny i dzi­siaj potra­fi­my ze sobą prze­by­wać nie raniąc się nawza­jem i nie widząc swo­ich wad.

Ela 

Powrót do Wspól­no­ty.
31 sierp­nia 1987 roku wstą­pi­łem do Wspól­no­ty Krwi Chry­stu­sa. Przyj­mo­wał mnie Ojciec Win­fried Werm­ter, a potem przez jakiś czas pro­wa­dził w roz­wo­ju ducho­wym. Trwa­ło to pra­wie 2 lata. Moje życie jed­nak zaczę­ło coraz bar­dziej odda­lać się od Boga i Wspól­no­ty. W koń­cu cał­ko­wi­cie zanie­cha­łem kon­tak­tu ze Wspól­no­tą a życie moje wypeł­nia­ły spra­wy rodzin­ne, pogoń za pie­nią­dzem i impre­zy. W 2010 roku nastą­pi­ły wyda­rze­nia, któ­re zapo­cząt­ko­wa­ły mój powrót do Boga. Cza­sa­mi myśla­łem o Wspól­no­cie, żeby do niej wró­cić, ale nie podej­mo­wa­łem żad­nych dzia­łań. W koń­cu 3 lata temu odna­la­złem stro­nę inter­ne­to­wą WKC i zna­la­złem ter­mi­ny reko­lek­cji. Pró­bo­wa­łem się zapi­sać na jakiś ter­min, ale kil­ka­krot­nie coś sta­wa­ło na prze­szko­dzie. Ostat­nia taka pró­ba była w 2020 roku, ale zaczę­ła się pan­de­mia i wszyst­ko zosta­ło odwo­ła­ne. Pomy­śla­łem sobie, że widocz­nie jesz­cze nie jestem goto­wy i że Bóg wyzna­czy mi ter­min. I tak też się sta­ło.
W poło­wie tego roku zno­wu przy­po­mnia­łem sobie o Wspól­no­cie i że chcę poje­chać na jakieś reko­lek­cje. Tym razem bez pro­ble­mu uda­ło mi się zare­zer­wo­wać ter­min, doje­chać i uczest­ni­czyć. Oka­za­ło się, że temat prze­wod­ni reko­lek­cji ide­al­nie pasu­je do moich potrzeb, a każ­dy dzień był potwier­dze­niem, że
mój pobyt na reko­lek­cjach nie jest przy­pad­ko­wy. Takich potwier­dzeń, że to Duch Świę­ty mnie tu przy­pro­wa­dził było kil­ka. Tutaj wspo­mnę o dwóch. Pierw­sze to, że reko­lek­cje trwa­ły do 30 sierp­nia czy­li w tym dniu mija­ło dokład­nie 35 lat od dnia moje­go wstą­pie­nia do Wspól­no­ty. Dru­gie mia­ło zwią­zek z mot­tem prze­wod­nim reko­lek­cji – „Uczyń­cie wszyst­ko co wam powie”. Gdy w ponie­dzia­łek oko­ło 6 rano posze­dłem na Jasną Górę w pew­nym momen­cie usły­sza­łem z kaza­nia gło­szo­ne­go w tym cza­sie na Mszy Świę­tej w kapli­cy z obra­zem Mat­ki Bożej tyl­ko to jed­no zda­nie – „Uczyń­cie wszyst­ko co wam powie”. Takich zda­rzeń na reko­lek­cjach było wię­cej, a w moim życiu wie­lo­krot­nie doświad­cza­łem obec­no­ści
Jezu­sa i Maryi, tak­że wte­dy gdy byłem dale­ko od Boga. Posta­no­wi­łem włą­czyć się w życie Wspól­no­ty, a na kolej­nych reko­lek­cjach w paź­dzier­ni­ku (jeśli Pan pozwo­li) odno­wić moje obiet­ni­ce zło­żo­ne gdy wstę­po­wa­łem do Wspól­no­ty 35 lat temu.

P.Ł.

Pan Bóg daje nam szan­sę na popra­wę, tyl­ko trze­ba z niej sko­rzy­stać
W tym roku ze wzglę­du na moją oso­bi­stą sytu­ację rodzin­ną nie pla­no­wa­łam żad­ne­go wyjaz­du na wcza­sy, ale wyjaz­du na reko­lek­cje waka­cyj­ne do nasze­go Domu  Misyj­ne­go Świę­te­go Kaspra w Czę­sto­cho­wie nie opu­ści­łam. To już mój trze­ci raz, kie­dy korzy­stam z tej for­my wypo­czyn­ku i za każ­dym razem jest ina­czej i zawsze cie­ka­wie, cho­ciaż­by dla­te­go, że przy­jeż­dża­ją w tym cza­sie cią­gle inni uczest­ni­czy niż zwy­kle na mie­sięcz­ne Dni Sku­pie­nia. Ktoś by pomy­ślał, że na takich reko­lek­cjach to pew­nie jest bar­dzo nud­nie. Jeśli sam w nich nigdy nie uczest­ni­czył, to ma pra­wo tak sądzić. Dla mnie oso­bi­ście, to jest duża radość, bo przez te kil­ka dni, mogę spo­koj­nie zapo­mnieć o codzien­nych spra­wach. Pozna­je się wte­dy nowych ludzi i ich pro­ble­my, przez co moje sta­ją się wte­dy bar­dzo malut­kie. Wra­cam do domu rado­sna, nała­do­wa­na dobrą ener­gią no i oczy­wi­ście wypo­czę­ta. Pod­czas reko­lek­cji mogę wie­le spraw prze­my­śleć, powie­rzyć je Bogu ufa­jąc, że cokol­wiek ON zde­cy­du­je, jest to dla mnie naj­lep­sze i trze­ba to ze spo­ko­jem przy­jąć.
Kon­fe­ren­cje na reko­lek­cjach tym razem pro­wa­dził zapro­szo­ny Jan Budzia­szek. Postać jego jest bar­dzo zna­na jako arty­sty, ale jako czło­wie­ka mia­łam oka­zję go poznać wła­śnie poprzez bez­po­śred­ni kon­takt. Przy­kład jego życia jest dowo­dem na to, że Pan Bóg dosko­na­le każ­de­go zna z imie­nia  i wszyst­ko o nas wie i daje  nam szan­sę na popra­wę, tyl­ko trze­ba z niej sko­rzy­stać. Jan udzie­lił nam wie­le mądrych rad, któ­re w swo­im życiu war­to zasto­so­wać, ale naj­waż­niej­sze to jest to, aby zawsze sta­wiać Pana Boga na pierw­szym miej­scu i  o tym każ­dy powi­nien pamiętać.

Kata­rzy­na