Idź w pokoju – Pokój wam!
Właśnie byłam w drodze do autobusu, gdy z daleka ujrzałam, że nadjeżdża. Puściłam się pędem, aby tylko zdążyć. Autobus dojechał do przystanku i stał przez dłuższą chwilę, jakby czekał na mnie biegnącą, co sił w nogach. Lecz, gdy w końcu dopadłam ostatnich drzwi, kierowca tuż przed nosem mi je zamknął. Autobus jednak ciągle nie odjeżdżał. Ruszyłam, więc w kierunku przednich drzwi machając i krzycząc do twarzy kierowcy widzianej w samochodowym lusterku. Gdy z wysiłkiem dobiegłam do czoła autobusu, drzwi przyjaźnie uchyliły się zapraszając mnie do środka. W postawie radosnej wdzięczności weszłam do wnętrza i zamierzałam głośno dziękować kierowcy, gdy jak grom z nieba spadły na mnie zarzuty:, że po cóż to biegłam wzdłuż autobusu szukając sobie drzwi, a zlekceważyłam te, które on dla mnie otworzył, że pasażerowie przeze mnie mają postój, że wszyscy bezskutecznie czekają na odjazd itd.… Pan kierowca nie mówił, lecz krzyczał, a wszystkie oczy jadących utkwione były we mnie. Nie mogłam zrozumieć o co chodzi i nie mogłam ze zdyszani przemówić, a Pan kierowca nie odjeżdżał lecz dalej na mnie krzyczał. Gdy wreszcie ruszył a ja odetchnęłam z wrażenia, zrozumiałam zarzut, że pominęłam jedne otwarte drzwi, a zmusiłam go do otwarcia innych, tych na początku autobusu. Wtedy poczułam się mocno skrzywdzona i niesłusznie upokorzona wobec pasażerów, przecież drzwi, przez które zamierzałam wsiąść zostały przede mną zamknięte. W czasie jazdy narastał we mnie gniew i przekonanie, że powinnam wydać kierowcy wojnę i rozliczyć go za jego zachowanie. Pomyślałam, że uczynię to w miejscu, gdzie wysiądą wszyscy pasażerowie, aby nie narażać ich ponownie na postój autobusu. „Nie ustąpię, dopóki nie zrzucę z siebie niesłusznych zarzutów” myślałam i coraz bardziej nastawiałam się na ostrą wymianę zdań z nieuprzejmym kierowcą. I wtedy przyszło mi na myśl tygodniowe SŁOWO ŻYCIA: „Idź w pokoju”. Czy odejdę w pokoju, gdy zacznę dyskusję na nowo? Będziemy się wzajemnie obarczać winą i nikt nie zechce uznać racji drugiego. A tym który przegra będzie Jezus, Ten, który przyszedł do uczniów pomimo zamkniętych drzwi: „POKÓJ WAM”. Ja od początku swego życia szukałam w ludziach i przyrodzie śladów obecności Boga. Pamiętam słowa pewnego kapłana: „Boga nie trzeba szukać, nie trzeba chodzić lub jeździć za Nim, ale trzeba sprawić, aby On teraz zaistniał pomiędzy nami”. A co by było, gdybym stając przed kierowcą powiedziała: „Pokój nam”? Chyba w tym momencie nikt z nas nie byłby przegrany? Wtedy przestałam się martwić, jak wyjaśnić kierowcy brak mojej winy. Gdy odejdę w pokoju Jezus nadprzyrodzoną drogą wyjaśni to za mnie, wystarczy, że zrobię Mu miejsce w moim sercu. Po tych myślach otrzymałam wewnętrzną ciszę i radość. Poczułam siłę, aby w prostych słowach przeprosić pana kierowcę za całe to zamieszanie i podziękować, że jednak na mnie zaczekał. W odpowiedzi ujrzałam uśmiech i usłyszałam słowa: „Zdrowia pani życzę”. Mogłam więc odejść w pokoju.
Błogosławiona Krew Jezusowa!
D.J.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.