5. SERCEM POKORNYM I SKRUSZONYM TY, BOŻE, NIE GARDZISZ.
Tytuł tego tema­tu na mie­siąc sty­czeń jest zaczerp­nię­ty z księ­gi Psal­mów (Ps 51, 19); jest to frag­ment jed­ne­go z naj­bar­dziej zna­nych psal­mów pokut­nych: Zmi­łuj się nade mną Boże w łaska­wo­ści swo­jej… Przy­pi­sy­wa­ny jest, jak więk­szość psal­mów, kró­lo­wi Dawi­do­wi, któ­ry napi­sał go po bar­dzo cięż­kim grze­chu cudzo­łó­stwa, któ­ry na domiar złe­go poskut­ko­wał jesz­cze grze­chem zabój­stwa.  Otóż król Dawid, widząc pięk­ną kobie­tę, o imie­niu Bat­sze­ba, kąpią­cą się nie­opo­dal jego pała­cu, zapa­łał pożą­da­niem i popeł­nił z nią grzech cudzo­łó­stwa. A ponie­waż była ona zamęż­na, uknuł spi­sek prze­ciw jej mężo­wi Uria­szo­wi, aby pod­stęp­nie go zabić w cza­sie jed­nej z bitew. Ten postę­pek nie spodo­bał się Bogu, stąd posłał do nie­go pro­ro­ka Nata­na. Pro­rok w for­mie przy­po­wie­ści wypo­mniał mu ten strasz­ny grzech i choć Dawid od razu żało­wał, to jed­nak Bóg zesłał na nie­go karę, doty­ka­jąc śmier­cią syna, któ­re­go uro­dzi­ła mu Bat­sze­ba. Wte­dy, według tra­dy­cji, Dawid napi­sał Psalm 51, jako modli­twę prze­bła­gal­ną i pokut­ną.  Pomi­mo tego brze­mien­ne­go w skut­kach i o opła­ka­nych kon­se­kwen­cjach zła, jakie pocią­gnął za sobą  grzech Dawi­da, trze­ba oddać wino­waj­cy jego pokor­ne przy­zna­nie się do winy i to już na samym począt­ku. Kie­dy bowiem przy­szedł do nie­go pro­rok Natan, wypo­mi­na­jąc mu ten grzech, Dawid od razu przy­znał się i wyra­ził swój żal przed Bogiem. Na uwa­gę zasłu­gu­je to, że król Dawid nie wypie­ra się tego grze­chu, nie uspra­wie­dli­wia się przed Bogiem i prorokiem,że to nie tak, że to nic złe­go, że on jako król tak może, że został nie­wła­ści­wie osą­dzo­ny, itp. Nie tłu­ma­czy się ze swo­je­go grze­chu, nie umniej­sza jego skut­ków i kon­se­kwen­cji, nie uspra­wie­dli­wia się chwi­lą sła­bo­ści i namięt­no­ści. Po pro­stu od razu przy­zna­je się do winy i pro­si Boga o zmi­ło­wa­nie. Pro­rok Natan od razu mu też oznaj­mia, że Bóg prze­ba­cza mu grzech, nie pozo­sta­nie on jed­nak bez kon­se­kwen­cji.  Nie­wąt­pli­wie ta pokut­na posta­wa i sło­wa kró­la Dawi­da, w któ­rych wyraź­nie widać jego poko­rę, mogą być dla nas pew­nym przy­kła­dem. Przede wszyst­kim mamy być goto­wi, aby przy­znać się do swo­jej winy, do popeł­nio­ne­go grze­chu, a to wła­śnie wyma­ga takiej poko­ry, któ­ra jest  praw­dą o sobie samym, peł­ną praw­dą zarów­no o swo­ich cno­tach, darach, talen­tach, jak i o swo­jej grzesz­no­ści, czy sła­bo­ściach. Moż­na powie­dzieć, że poko­ra nie boi się praw­dy, a wręcz prze­ciw­nie kar­mi się praw­dą. Bóg doce­nia ludzi pokor­nych, czy­li takich, któ­rzy nie boją się praw­dy, nawet naj­bar­dziej bole­snej, czy wsty­dli­wej. Bóg nie potrze­bu­je ludzi nie­ska­zi­tel­nych, któ­rzy nigdy się nie mylą i nie popeł­nia­ją błę­dów, bo zresz­tą takich nie ma; jed­nak­że są tacy, któ­rzy we wła­snych oczach za takich chcie­li­by ucho­dzić. Bóg potrze­bu­je ludzi, któ­rzy pomi­mo swej grzesz­no­ści i popeł­nia­nych błę­dów, potra­fią sta­nąć w praw­dzie, w poko­rze, przy­znać się do tego, że są grzesz­ni i sła­bi, i że potrze­bu­ją Boga, Jego prze­ba­cze­nia i pomo­cy.  Dalej, posta­wa kró­la Dawi­da uczy nas tego, że nie powin­ni­śmy tłu­ma­czyć się z naszych grze­chów, czy pró­bo­wać umniej­szać ich skut­ków i wagi– grzech to grzech. Oczy­wi­ście trze­ba mieć świa­do­mość, że z natu­ry jeste­śmy grzesz­ni­ka­mi, że upa­da­my, że nasza natu­ra jest skłon­na do grze­chu i nie­kie­dy ist­nie­ją pew­ne oko­licz­no­ści, któ­re wpły­wa­ją na okre­śle­nie cięż­ko­ści popeł­nio­ne­go grze­chu. Jed­nak­że w tym kon­tek­ście cho­dzi o coś inne­go, a mia­no­wi­cie o pokor­ną goto­wość przy­zna­nia się do grze­chu, uzna­nie swej winy, nie podej­mo­wa­nie usprawiedliwiania,czy tłu­ma­cze­nia się. A przy­kład tego widzi­my wła­śnie w posta­wie kró­la Dawi­da.  To wszyst­ko wła­śnie wyra­ża ów wer­set pokor­nym i skru­szo­nym ser­cem Ty,Boże, nie gar­dzisz. Bóg nigdy nie odma­wia nam prze­ba­cze­nia i odpusz­cze­nia grze­chów, kie­dy za nie żału­je­my lub kie­dy Go o to popro­si­my. Ale wła­śnie do tego potrzeb­ne jest pokor­ne i skru­szo­ne ser­ce. Mieć ser­ce pokor­ne i skru­szo­ne ozna­cza, że żału­je­my za grze­chy z głę­bi nasze­go jeste­stwa, że jeste­śmy wewnętrz­nie prze­ko­na­ni o koniecz­no­ści skru­chy i czy­ni­my to świa­do­mie i szcze­rze. Wte­dy może­my powie­dzieć, że poko­ra i skru­cha wypły­wa­ją wprost z ser­ca.  Posia­da­nie ser­ca pokor­ne­go i skru­szo­ne­go wska­zu­je na zawar­tą w nim boleść z racji zra­nie­nia naj­lep­sze­go Przy­ja­cie­la, spra­wie­nia Mu zawo­du oraz oddzie­le­nia się od Nie­go. Ser­ce pokor­ne i skru­szo­ne żału­je nie tyl­ko dla­te­go, że uczy­ni­ło coś wbrew przy­ka­za­niom, czy­li pra­wu Boże­mu, ale przede wszyst­kim dla­te­go, że jest ser­cem czu­łym, wraż­li­wym i kocha­ją­cym Boga.  W wie­lu miej­scach Pisma św. moż­na spo­tkać echa słów Dawi­do­wych, jak np.: że Bóg kocha grzesz­ni­ka i cze­ka na jego nawró­ce­nie, że dla Boga­nie ma pięk­niej­sze­go momen­tu, niż ten, w któ­rym syn mar­no­traw­ny wra­ca doń skru­szo­ny, że zagu­bio­na owca pozwa­la się zna­leźć i przy­wieść z powro­tem do owczar­ni. Bóg nie tyl­ko nie gar­dzi pokor­nym i skru­szo­nym ser­cem, ale pra­gnie od nas, swo­ich dzieci,takiej posta­wy ser­ca, cie­szy się z całym Nie­bem z każ­de­go nawró­co­ne­go się grzesz­ni­ka i powro­tu każ­dej zbłą­ka­nej owcy.Oczywiście wie­my, że aby zasłu­żyć na Bożą miłość, miło­sier­dzie, prze­ba­cze­nie, wca­le nie musi­my grze­szyć. Rów­nież nie cho­dzi o to, aby­śmy naszy­mi grze­cha­mi „ścią­ga­li” na sie­bie Bożą miłość i miło­sier­dzie. Bóg nas kocha nie­za­leż­nie od wszyst­kie­go. Jed­nak­że to Boże miło­sier­dzie naj­peł­niej i naj­pięk­niej obja­wia się wła­śnie wte­dy, gdy jakiś grzesz­nik z poko­rą i szcze­rym żalem zwra­ca się do swe­go Stwór­cy: pokor­nym i skru­szo­nym ser­cem Ty, Boże, nie gar­dzisz.  Innym pięk­nym, pozo­sta­wio­nym nam przez kró­la Dawi­da, przy­kła­dem poko­ry była jego uciecz­ka z Jero­zo­li­my, kie­dy powstał prze­ciw nie­mu jego wła­sny syn Absa­lom (2 Sm 16, 5–14). Otóż, kie­dy pew­ne­go dnia Dawid szedł ze swo­im orsza­kiem i naj­słyn­niej­szy­mi wojow­ni­ka­mi, wte­dy nie­ja­ki Szi­mei, pocho­dzą­cy z rodu kró­la Sau­la, kro­cząc obok prze­kli­nał Dawi­da i rzu­cał we wszyst­kich kamie­nia­mi. Wte­dy, jak może­my wyczy­tać w dru­giej księ­dze Samu­ela, wojow­ni­cy kró­la Dawi­da chcie­li zabić tego czło­wie­ka, aby nie znie­wa­żał kró­la i innych. Jed­nak­że Dawid zabro­nił im tego tłu­ma­cząc, że sko­ro Szi­mei go prze­kli­na, to widocz­nie Pan Bóg do tego dopu­ścił. I szedł król dalej ze swym orsza­kiem, a Szi­mei ich prze­kli­nał i ciskał w nich kamie­nia­mi.  W tej sytu­acji rów­nież widzi­my Dawi­da, jako czło­wie­ka skrom­ne­go, pokor­ne­go i świa­do­me­go swo­jej cał­ko­wi­tej zależ­no­ści od Boga. Sam przy­znał, że Bóg dopusz­cza do tego, aby on, jako ten naj­słyn­niej­szy i naj­wa­lecz­niej­szy król izra­el­ski, był znie­wa­ża­ny. Przy­jął to wszyst­ko w poko­rze i posłu­szeń­stwie Bożym wyro­kom. Ta sytu­acja uka­zu­je peł­ną szla­chet­ność Dawi­da, któ­ry mogąc jed­nym sło­wem, raz na zawsze uci­szyć wro­ga, jed­nak zli­to­wał się nad nim, pozo­sta­wia­jąc go przy życiu. Nie­co póź­niej powie­dział, że choć teraz jest poni­ża­ny i upo­ka­rza­ny, to jed­nak swo­ją spra­wę zawie­rza Bogu, ufa­jąc, że On mu to kie­dyś wyna­gro­dzi.  Zło­że­nie całej ufno­ści w Bogu, to kolej­na pięk­na cecha Dawi­da, a choć popeł­niał w swo­im życiu, szcze­gól­nie w mło­do­ści, wie­le błę­dów, to jed­nak zdo­by­te doświad­cze­nie nauczy­ło go, że Bóg jest jego jedy­ną osto­ją, nadzie­ją, mocą… Prze­żył wie­le, doświad­czył wie­le, a teraz jego wiek i życio­we doświad­cze­nie prze­ma­wia­ją przez nie­go, odwo­łu­jąc się we wszyst­kim do Boga.  Na pod­sta­wie tego frag­men­tu i opi­sa­nej w nim posta­wy kró­la Dawi­da, może­my rów­nież bar­dzo wie­le się nauczyć,a przede wszyst­kim tego, aby każ­dą sytu­ację swe­go życia powie­rzać Bogu. Nie jest to trud­ne w przy­pad­ku, kie­dy nam się powo­dzi, prze­ży­wa­my rado­sne chwi­le i odczu­wa­my satys­fak­cję zna­sze­go życia, doko­nań, pra­cy, itp. Jed­nak­że nie jest to wca­le takie pro­ste i oczy­wi­ste w przy­pad­ku doświad­cza­nia pora­żek, prze­gra­nej, upo­ko­rze­nia, jakie­goś ata­ku wymie­rzo­ne­go w nas, spo­twa­rza­nia, poni­ża­nia, nie­spra­wie­dli­wej oce­ny, czy nawet osą­du. A wła­śnie w takiej sytu­acji zna­lazł się król Dawid, kie­dy w tym samym cza­sie, z jed­nej stro­ny musiał ucie­kać i kryć się przed swym wła­snym, nasta­ją­cym na jego życie synem, a z dru­giej — musiał zno­sić upo­ko­rze­nia wysłu­chu­jąc prze­kleństw Benia­mi­ni­ty wobec całe­go orsza­ku kró­lew­skie­go. Dawid przy­jął to w poko­rze, oddał się w tym wszyst­kim Bogu, uzna­jąc w peł­ni swo­ją cał­ko­wi­tą zależ­ność od Bożych wyro­ków, od tego, co Bóg na każ­de­go z nas dopusz­cza.  War­to zasta­no­wić się nad sobą: jaką ja, w podob­nych sytu­acjach, przyj­mu­ję posta­wę, czy jestem goto­wy jak Dawid, w peł­ni oddać się Bogu i Jego wyro­kom, czy Mu ufam, czy wie­rzę, że Bóg pew­ne sytu­acje dopusz­cza, być może po to, aby mnie cze­goś nauczyć lub wypró­bo­wać moją wia­rę, poko­rę, aby z tych sytu­acji wypro­wa­dzić dla mnie jesz­cze więk­sze dobro.  Dru­gą rze­czą, któ­rej może­my się uczyć na przy­kła­dzie kró­la Dawi­da, jest nasza zdol­ność do poha­mo­wa­nia w sobie natych­mia­sto­wych reak­cji, któ­re zwy­kle pro­wa­dzą do zemsty, chę­ci odwe­tu, zło­rze­cze­nia oso­bie spra­wia­ją­cej nam przy­kro­ści. Dawid, jed­nym gestem, mógł uciąć całą spra­wę, wyda­jąc natych­mia­sto­wy wyrok śmier­ci na zło­rze­czą­ce­go; mógł poka­zać mu swo­ją siłę, wła­dzę, suro­wość, bo będąc kró­lem miał do tego peł­ne pra­wo. Nikt w tam­tych cza­sach i tam­tej­szej kul­tu­rze nie dzi­wił­by się temu, wręcz prze­ciw­nie, wojow­ni­ków kró­la Dawi­da mogła wła­śnie zadzi­wiać jego pobłaż­li­wość w odnie­sie­niu do całej sytu­acji i brak reak­cji na awan­tur­ni­cze zacho­wa­nie.  W naszych zacho­wa­niach też poja­wia­ją się ten­den­cje, aby na dozna­ne upo­ko­rze­nia zare­ago­wać natych­miast, przez wymie­rze­nie spra­wie­dli­wo­ści na wła­sną rękę, dro­gą odwe­tu, zemsty, zło­rze­cze­nia wino­waj­cy, co z kolei rodzi w nas tyl­ko złość i fru­stra­cję. Ponie­kąd, do pew­ne­go stop­nia, takie uczu­cia i reak­cje mogą być czymś natu­ral­nym, ale zauważ­my, że król Dawid potra­fił zacho­wać peł­ny spo­kój i opa­no­wa­nie. I choć pew­nie nie było mu łatwo zno­sić to  upo­ko­rze­nie, to jed­nak z poko­rą cał­ko­wi­cie odda­je się w ręce Boga, Jemu pozo­sta­wia roz­wią­za­nie trud­nej sytu­acji i od Nie­go spo­dzie­wa się spra­wie­dli­wo­ści i wyna­gro­dze­nia. Rów­nież my, poprzez nie­ustan­ne ćwi­cze­nie się w poko­rze, może­my i powin­ni­śmy powstrzy­my­wać te emo­cje, któ­re rodzą w nas złość i fru­stra­cję w wyni­ku dozna­wa­nych upo­ko­rzeń oraz poko­ny­wać odru­chy pro­wa­dzą­ce do zemsty, czy zło­rze­cze­nia skie­ro­wa­ne do oso­by upo­ka­rza­ją­cej lub krzyw­dzą­cej nas.  Na pew­no zda­rza­ją się nam i takie sytu­acje, w któ­rych nale­ży reago­wać, np. jeśli ja sam, albo ktoś inny jest poni­ża­ny. Ale nie chciał­bym się nad tym dłu­żej zatrzy­my­wać, bo wyma­ga­ło­by to zapew­ne dłuż­sze­go omó­wie­nia. Jed­nak­że o wie­le wię­cej jest takich sytu­acji, w któ­rych może­my i powin­ni­śmy uczyć się poko­ry, Bogu pozo­sta­wia­jąc ich roz­wią­za­nie i od Nie­go ocze­ki­wać spra­wie­dli­wo­ści. Tu mogło­by mieć zasto­so­wa­nie to mądre i zna­ne powie­dze­nie, że praw­da sama się obro­ni.  Jest jesz­cze jed­na, bar­dzo istot­na spra­wa, jeże­li cho­dzi o poko­rę. Zauważ­my, że ta cała sytu­acja z reak­cją i posta­wą kró­la Dawi­da jest dla nas przy­kła­dem praw­dzi­wej i doj­rza­łej poko­ry, a nie tej fał­szy­wej, któ­ra tak­że ist­nie­je. Fał­szy­wa poko­ra prze­ja­wia się m.in. tym, że tłu­ma­czy­my poko­rą naszą bojaźń, sła­bość cha­rak­te­ru, nasze nie­doj­rza­łe skłon­no­ści do wyco­fy­wa­nia się z odpo­wie­dzial­no­ści, ucie­ka­nie od róż­nych życio­wych wyzwań i kon­fron­ta­cji, obo­wiąz­ków itp. Tym­cza­sem to wca­le nie jest poko­ra.  Poko­ra jest wte­dy, gdy mam na tyle moż­li­wo­ści i sił, że mógł­bym jakoś prze­ciw­dzia­łać, ale ucząc się poko­ry lub przyj­mu­jąc coś w poko­rze, nie czy­nię tego. Tak jak król Dawid; mógł wydać roz­kaz śmier­ci na czło­wie­ka, któ­ry go prze­kli­nał, bo miał taką wła­dzę i moż­li­wość, ale wła­śnie z powo­du poko­ry, przez któ­rą w peł­ni odda­wał się Bogu, nie uczy­nił tego. I to nie jest fał­szy­wa lecz praw­dzi­wa poko­ra. Podob­nie i my, jeże­li potra­fi­my i mamy taką moż­li­wość, aby odpła­cić komuś pięk­nym za nadob­ne, aby się bro­nić, aby wziąć na kimś odwet, ale z powo­du ćwi­cze­nia się w poko­rze nie czy­ni­my tego, wte­dy jest w nas praw­dzi­wa poko­ra.  Podob­ną posta­wę przy­jął też Chry­stus, kie­dy w poko­rze zno­sił nie­praw­dzi­we oskar­że­nia, wziął na sie­bie nie­spra­wie­dli­wy wyrok, kie­dy w mil­cze­niu przyj­mo­wał cio­sy i poni­ża­nie, a w koń­cu śmierć. Chry­stus jako Król i Pan Wszech­świa­ta mógł spra­wić, jak to powie­dział Piła­to­wi, aby Jego anio­ło­wie bili się o Nie­go, ale jed­nak wybrał krzyż i nie­spra­wie­dli­wą śmierć w duchu poko­ry i zadość uczy­nie­nia za naszą pychę i za nasze grze­chy.  Ser­cem skru­szo­nym i pokor­nym Ty, Panie, nie pogar­dzisz.                                                                                                              Ks. Daniel Mokwa, CPPS