2. BŁOGOSŁAWIENI UBODZY W DUCHU, ALBOWIEM DO NICH NALEŻY KRÓLESTWO NIEBIESKIE (Mt 5,3)- październik 2016
TEMAT II.
Miesiąc: PAŹDZIERNIK 2016
BŁOGOSŁAWIENI UBODZY W DUCHU, ALBOWIEM DO NICH NALEŻY KRÓLESTWO NIEBIESKIE (Mt 5,3)
Temat dzisiejszej konferencji jest drugim z kolei w ramach głównego tematu bieżącego roku formacyjnego, którym jest:
KAZANIE NA GÓRZE – OSIEM BŁOGOSŁAWIEŃSTW (Mt 5,1–12).
Poprzednio we wstępie przypomnieliśmy sobie znaczenie słowa błogosławieni, które jest niejako refrenem w Ew. św. Mateusza (Mt 5,1–12). Słowo to dla nas oznacza po prostu szczęśliwi. Papież Benedykt XVI, osiem błogosławieństw nazwał programem na życie chrześcijanina, pomagającym uwolnić się od fałszywych wartości tego świata. Zaś znany polski biblista ks. prof. Jan Łach w swoim rozważaniu na ten temat odwołał się do greckiego słowa makarioi – szczęśliwi, na oznaczenie jedynej w swoim rodzaju przyjaźni i Bożej miłości, powołującej człowieka do wiecznej szczęśliwości wśród społeczności zbawionych. Bóg zatem wprowadza błogosławionych jakby w nurt swego własnego życia (Słownik NT – Xavier Leon-Dufour). W Wulgacie natomiast – pierwszym jednolitym przekładzie Biblii na język łaciński dokonanym w latach 382–406 przez św. Hieronima z języków oryginalnych: hebrajskiego i greckiego – mamy użyte słowo beati, które w średniowieczu nabrało innego znaczenia – błogosławieni. „Po grecku błogosławieni brzmiałoby raczej eulogetoi. Odpowiednikiem użytego w Ewangelii terminu makarioi jest hebrajski rdzeń ‘aszar, który oznacza „czynić postępy w drodze”, dopiero potem „być szczęśliwym”. Tak właśnie zaczyna się Psalm 1: Szczęśliwy mąż (hebr. aszre ha-isz), który nie idzie za radą występnych, nie wchodzi na drogę grzeszników i nie siada w kole szyderców, lecz ma upodobanie w Prawie Pana, nad Jego Prawem rozmyśla dniem i nocą” (Osiem Błogosławieństw – Jacek Święcicki – mateusz.pl).
Ewangelia mówi w wielkim skrócie, bo tak naprawdę w ośmiu zdaniach, jak być błogosławionym, lub bardziej konkretnie – szczęśliwym. – Jak powinien żyć, na co powinien zwrócić uwagę każdy chrześcijanin, który pragnie tak żyć, aby żyć szczęśliwie. To szczęście wskazane w błogosławieństwach dotyczy przede wszystkim tego, co jest naprawdę istotne, a więc wieczności. Każdy z doświadczenia wie, że wszystko, co się dzieje w naszym życiu na tej ziemi, szybko mija. O jednych chwilach mówimy, iż dobrze że minęły, że skończyło się to, co było trudne, bolesne. O innych chwilach, mówimy, oby trwały wiecznie, bo są wspaniałym przeżyciem, doświadczeniem dobra i piękna, które tak bardzo chciałoby się zatrzymać. Jednak niezależnie od nas, zarówno jedne jak i drugie chwile mijają szybko. Ważne, aby one czegoś nas uczyły, aby były odcinkami drogi, która prowadzi nas do zasadniczego celu, jakim jest zbawienie.
Jezus w Kazaniu na górze, zaczyna od duchowego ubóstwa. Mówi On: Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Zatem ten zasadniczy cel, do którego zmierzamy wszyscy; cały rodzaj ludzki, może być osiągnięty poprzez ubóstwo.
Różna jest interpretacja tego błogosławieństwa. Jedni zwracają uwagę na przywiązanie do rzeczy materialnych, inni uogólniają to ubóstwo na świat duchowy. Warto więc spojrzeć np. do źródła, tj. do znaczenia tego słowa w języku greckim. Można być zaskoczonym, gdy występujące tam słowo ptochos odnajdziemy w Wielkim Słowniku Grecko-Polskim Nowego Testamentu, księdza Remigiusza Popowskiego, pod hasłem ptochos czytamy: żebrzący, ubogi, nędzny, lichy, marny, mizerny. Zastępując słowo ubogi, słowem żebrzący, w pierwszym błogosławieństwie, otrzymamy: SZCZĘŚLIWI ŻEBRZĄCY w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Zatem człowiek wierzący, powinien być duchowym żebrakiem przed Obliczem Pana Jezusa Chrystusa.
Katechizm Kościoła Katolickiego tak to wyraża: 367 […] „Duch” oznacza, że człowiek, począwszy od chwili swego stworzenia, jest skierowany ku swojemu celowi nadprzyrodzonemu, a jego dusza jest uzdolniona do tego, by była w darmowy sposób podniesiona do komunii z Bogiem.
„Człowiek więc powinien czuć się całkowicie zależny od Tego, Którego Bóg Ojciec Ustanowił: Bogiem, Zbawicielem, Królem, Panem, Władcą, czy Księciem Pokoju. Powinien na kolanach, jak żebrak, prosić Pana Jezusa o pomoc, o wiarę, o duchowe Biblijne ubogacenie” (forum.wiara.pl). Inaczej mówiąc, pokora wzgl. Pana Boga jest drogą do zbawienia, drogą do królestwa niebieskiego.
Czy to takie trudne? Czy w ogóle możliwe? – Skoro mówi to Jezus, który jest drogą i prawdą, i życiem, (J 14,6), to warto tę prawdę przyjąć, zrozumieć i wprowadzać w życie każdego dnia.
Pokora, to nic innego, jak widzenie siebie, otaczającego nas świata, a przede wszystkim Boga i naszej relacji z Nim w prawdzie. Jest to zupełnie coś innego niż poniżanie siebie lub fałszywe, sztuczne pomniejszanie siebie we własnych oczach, lub w oczach innych ludzi. Pokora domaga się odpowiedzi na kilka zasadniczych pytań.
Czy potrafię sobie poradzić ze wszystkim sam? – Jeśli radzę sobie nieźle nawet w trudnych sytuacjach życiowych, to dzięki czemu i dzięki komu?
Czy zastanawiam się nad swoim wychodzeniem z trudnych sytuacji? – Jeśli tak, to np. ja, szczerze mogę powiedzieć, że cokolwiek mam, dary, talenty, zdrowie, życie, powołanie, zawdzięczam Bogu. Wiele razy też w swoim życiu znalazłem się w sytuacji, po ludzku, bez wyjścia. Dzięki modlitwie własnej i innych ludzi za mnie, wychodziłem z kryzysów często niezawinionych przeze mnie, ale jednak poważnych. Wychodziłem też z chwil ciemności duchowych, poczucia bezsensu mówienia, działania, lenistwa… To nie ja, lecz Bóg stwarzał mi sytuacje, w których mogłem zobaczyć pozytywne skutki spotkań i pracy z ludźmi, które na nowo budziły zapał. Mogłem zobaczyć piękno otaczającej przyrody, która swoim istnieniem pokazuje dobroć Boga, który umieścił nas w tak pięknym środowisku, które stworzył dla nas, dla mnie. W chwilach trudnych, gdy bezpośrednio lub pośrednio doznawałem skutków ataków złego, błagałem, żebrałem u Pana Boga Jego interwencji, Jego Miłosierdzia, a On mnie podźwignął przywracając pokój serca.
Poznałem też wiele osób, które dzieliły się ze mną podobnymi doświadczeniami. Mając świadomość, że nie ma się nic własnego, ale też, że Bóg troszczy się o nas i przychodzi z pomocą, gdy jesteśmy w potrzebie, daje pokój serca, daje poczucie szczęścia. Problem tylko w tym, aby nigdy o tym nie zapominać, nawet w zaskakujących nas trudnych sytuacjach.
Ks. Jan Łach na pierwsze błogosławieństwo patrzy ze społecznego punktu widzenia. Pisze on między innymi:
„Ptochoi to pneumati – ubodzy w duchy – określenie to zawiera treść społeczną i religijną zarazem. Wskazuje bowiem na tego, kto nic nie posiada, komu brak oparcia materialnego, lub kto nawet znalazł się w skrajnej nędzy. To jednak nie zamyka go przed Bogiem i ludźmi, lecz przeciwnie – otwiera. Być biednym w duchu, znaczy umieć prosić innych, a przede wszystkim Boga, nie być zamkniętym w sobie, czy mieć postawę wyczekującą. Ubodzy w duchu, ogołoceni i wyzbyci dóbr, sami nie potrafią dochodzić swych praw i dlatego „płaczą”, „łakną i pragną sprawiedliwości”. Z powodu Chrystusa lub Bożego Królestwa ludzie im „urągają” i „prześladują ich” oraz „mówią kłamliwie wszystko złe” przeciwko nim. Dlatego do nich odnoszą się obietnice Boże. Jak pouczają przypowieści, oni właśnie mają czas, by przyjąć zaproszenie na ucztę, podczas gdy bogaci zajęci są własnymi troskami. Ponieważ nie mają niczego, czują się wiecznymi dłużnikami Boga. Dlatego właśnie ci ludzie są uprzywilejowani, są błogosławieni – szczęśliwi. Do nich Jezus kieruje swoje orędzie w sposób skuteczny, gdyż, będąc ubogimi, czekają na każde dobro, ufają Bożej łaskawości, a nie polegają na własnym dorobku”. (Błogosławieni ubodzy w duchu – ks. Jan Łach, Communio, 5/35. 1986 r.).
Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. – Można by się zastanowić, co Jezus miał na myśli mówiąc ubodzy w duchu. Czy tylko chodzi tu o nie przywiązywanie się do rzeczy materialnych? – Można mieć różne bogactwa, ale nie koniecznie trzeba tylko o nich myśleć, o nie zabiegać, a nawet więcej, można dzielić się nimi z innymi ludźmi, którym często brak na zaspokojenie podstawowych potrzeb życia codziennego.
Zapewne tak też można rozumieć słowa Jezusa i ci, którzy tak żyją na pewno robią dobrze.
Czy może słowa te oznaczają wyzbycie się własnych przekonań, własnej woli na rzecz przyjęcia prawd objawionych przez Boga i gotowości pełnienia Jego woli w życiu codziennym? – Jeśli się temu dobrze przyjrzeć, to raczej w tym drugim rozumowaniu zawiera się pierwsze, bo przecież wszystko, co robimy, najpierw ma swoje źródło w naszej głowie, w naszym sercu. Jeśli zatem najważniejsze dla człowieka jest pełnienie woli Bożej, to na świat materialny patrzy on z właściwym dystansem nie przywiązując zbytniej wagi do bogactw tego świata.
Błogosławieni ubodzy w duchu, to też ci, którzy otworzyli się na przyjęcie prawdy i łaski Bożej rezygnując z własnych wyobrażeń, własnych przekonań. To ludzie pokorni wobec Boga i Jego nauki. Ubodzy w duchu, to ludzie świadomi, że wszystko otrzymali od Boga i chcą Jemu okazać swą wdzięczność.
„Błogosławieni ubodzy w duchu. Jest to też wołanie Chrystusa, które dzisiaj winien usłyszeć każdy chrześcijanin, każdy człowiek wierzący. Bardzo potrzeba ludzi ubogich w duchu, czyli otwartych na przyjęcie prawdy i łaski, na wielkie sprawy Boże; ludzi o wielkim sercu, którzy nie zachwycili się blaskami bogactw tego świata i nie pozwalają, aby one zawładnęły ich sercami. Oni są prawdziwie mocni, bo napełnieni bogactwem łaski Bożej. Żyją w świadomości, że są obdarowywani przez Boga nieustannie i bez końca. Bo to obdarowywanie nie musi zamykać się na dobrach materialnych, ale może być czymś więcej; czymś, czego nie da się kupić za pieniądze. Aby lepiej zrozumieć, o co tu chodzi, przypomnijmy sobie choćby jedną sytuację z Dziejów Apostolskich…
Nie mam srebra ani złota, ale co mam, to ci daję: w imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka, chodź! (por. Dz 3,6) – tymi słowy odpowiadają Apostołowie: Piotr i Jan na prośbę człowieka chromego od urodzenia. Zamiast monetami, obdarzyli go największym dobrem, jakiego mógł pragnąć. – Ubodzy Apostołowie przekazali ubogiemu największe bogactwo, gdyż w imię Chrystusa przywrócili mu zdrowie. Nie będzie musiał żebrać, ale będzie mógł zarabiać na własne utrzymanie. Wyznali przez to prawdę o mocy i działaniu Chrystusa, która to prawda poprzez pokolenia jest udziałem Jego wyznawców. Prawda ta objawia się w tym, że ludzie ubodzy w duchu, sami nie posiadając srebra ani złota, dzięki Chrystusowi mają moc większą niż ta, którą mogą dać wszystkie bogactwa świata” (por. Jan Paweł II, Homilia – Ełk, 8 czerwca 1999 r.).
Mówiąc o ubogich w duchu nie sposób nie wspomnieć Maryi, Matki Jezusa, a na mocy Testamentu z krzyża i naszej Matki, szczególnie teraz w miesiącu październiku w którym modlimy się do Niej rozważając tajemnice różańca. Oczywiście w Maryi wypełniają się wszystkie Błogosławieństwa. Od samego początku ujawnia się Jej duchowe ubóstwo – całkowite poleganie na Bogu, bezgraniczne zaufanie Mu z gotowością pełnienia Jego woli do końca aż po krzyż Jej Syna. Spójrzmy np. na moment Zwiastowania Maryi. Wszystko co anioł przekazuje Maryi jest dla Niej tajemnicze, niezrozumiałe, pełne znaków zapytania. Maryja słyszy proroctwa, ale ich wypełnianie się dopiero będzie bardzo powoli odsłaniało te prawdy, które wypowiedział do Niej anioł. Maryja jednak bez wahania wypowiada swoje „Tak” w słowach: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa” (Łk 1,38). Potem Maryja jednak cały czas rozważa i zachowuje w sercu wszystko to, co mówi się o Jej Synu. Np. pasterze rozpowiadają, co o Nim aniołowie im objawili, albo co powiedział o maleńkim Jezusie starzec Symeon podczas Jego ofiarowania w świątyni. „A Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono”. (Łk 2,33). I znowu wtedy, kiedy Jezus nie jest już małym dzieckiem, ale dwunastoletnim chłopcem. – Maryja i Józef dopiero po trzech dniach znajdują Go w świątyni i po raz kolejny otrzymują tajemnicze słowa, których nie rozumieją: „Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym co należy do mego Ojca” (Łk 2,50). O tym wszystkim pisze św. Łukasz w swojej Ewangelii. On też zapisał słowa Symeona skierowane do Maryi: „A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu”. Te słowa wypełniły się dla Maryi na Golgocie, gdy Jej Syn zawisł na krzyżu.
Kościół w usta Maryi często wkłada słowa proroka Jeremiasza z Lamentacji: „Wszyscy zdążający drogą, przyjrzyjcie się, patrzcie, czy jest boleść podobna do tej, co mnie przytłacza” (Lm 1,12). A my w jednej ze znanych pieśni maryjnych śpiewamy: „Stała Matka Boleściwa obok krzyża ledwo żywa, gdy na krzyżu wisiał Syn. Duszę Jej, co łez nie mieści, pełną smutku i boleści, przeszedł miecz dla naszych win”. Warto tutaj zatrzymać się przy słowie „stać”. „Stać przy kimś” w chwili największego cierpienia, opuszczenia i śmierci oznacza również współczucie, wsparcie, gotowość niesienia pomocy, uczestnictwo i wierność aż do śmierci. Maryja doświadczając ogromnego bólu, do końca zaufała Bogu i jak pięknie głosi Kościół Ona najgłębiej z Nim współcierpiała będąc doskonale zjednoczona z Chrystusem w Jego wyniszczeniu (zob. KK, 58 i RM, 18). (Dziewica ofiarująca – Ks. Józef Kudasiewicz, Pastores 15/2002).
Widzimy więc, że zachowanie Maryi cechuje postawa „ubogich w duchu”, którzy są otwarci na Boga, którzy w różnych znakach i doświadczeniach życiowych widzą Jego działanie i zadają Mu pytania; są gotowi pełnić Jego wolę i Mu zaufać.
Warto jeszcze podkreślić, że pomimo tak wielkiej więzi jaka istniała między Maryją a Jej Synem, Jezus nie wyróżniał Maryi w jakiś szczególny sposób, a nawet kiedyś powiedział, że Jego Matką są ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je.
Było tak za Jej ziemskiego życia, a jednak to na Niej najpełniej wypełniło się pierwsze Błogosławieństwo:
Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Wg nauki Kościoła, Maryja z duszą i ciałem została wzięta do Nieba. Została nazwana Królową nieba i ziemi. Oręduje za nami, jako Matka Nieustającej Pomocy, Wspomożycielka wiernych, Szafarka łask. Egzorcyści usłyszeli, że złe duchy najbardziej boją się Maryi. To wszystko jest możliwe właśnie dzięki temu, że do Niej należy królestwo niebieskie.
Zatem biorąc przykład z Maryi, z Jej bezgranicznego zaufania i oddania Bogu, z Jej ubóstwa duchowego, możemy być jednymi z tych, do których należy królestwo niebieskie. Szczególnie kobietom może być bliska Maryja, Kobieta, Matka, która swoje powołanie realizowała wiernie, konsekwentnie w macierzyństwie dla Jezusa, w czystym związku z Józefem.
Maryjo, prowadź nas przez życie swoją drogą duchowego ubóstwa. Amen.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.