7. Nawrócenie i pojednanie
VII. Nawrócenie i pojednanie
1.Wprowadzenie:
Gdybym miał wybrać jedno zdanie z Biblii, choć to oczywiście trudne zadanie, bo całość Objawienia Bożego jest przebogatą i piękną historią, ba, nie tylko historią, ale żywym Słowem Boga, na odkrycie tej tajemnicy i tak by nam życia nie starczyło. Kiedy o tym myślę przyszło mi na myśl żeby zajrzeć do epilogu Ewangelii św. Jana. Znajdziemy tam pouczające słowa, że gdyby chcieć opisać wszystkie dzieła i słowa Jezusa to cały świat nie pomieściłby ksiąg, które by to opisały. Patrząc przez znaczenie tych słów, czyż nie jest podobnie i z nami? Że życia człowiekowi zabraknie, aby zgłębić słowo Boże, aby pomieścić tę Bożą mądrość i zgłębić tajemnicę obecności Boga pośród nas, a także zaczerpnąć siłę, jaką ono daje do życia na codzień.
W naszej Wspólnocie jednak żyjemy i pracujemy praktykując życie Słowem Życia, więc gdybyśmy chcieli wybrać taki stały fragment, który by nam przyświecał, jako motto, mogłoby być nim zdanie z Pierwszego listu św. Piotra: Wiecie bowiem, że z waszego, odziedziczonego po przodkach, złego postępowania zostaliście wykupieni nie czymś przemijającym, srebrem lub złotem, ale drogocenną krwią Chrystusa, jako baranka niepokalanego i bez zmazy.(1P 1, 18–19).
- W naszej Wspólnocie coraz bardziej staje się oczywistą świadomość, że skoro jestem odkupiony najwyższą ofiarą, jaką może złożyć człowiek, a więc życiem, warto się zapytać, co te słowa robią z twoim sercem. Jak to słowo rezonuje w twojej duszy, kiedy pomyślisz, że to nie człowiek, ale Bóg złożył za ciebie tę najwyższą cenę. Nie możemy być Wspólnotą Krwi Chrystusa bez świadomości, że mamy wartość Krwi naszego Pana! To jest absolutnie fundamentalna sprawa, bez której nie możemy ruszyć dalej. Więc należałoby się zatrzymać w tym miejscu, by dać sobie czas na osobistą refleksję – jestem odkupiony Krwią Chrystusa. Jestem wartościowym człowiekiem. Nawet, jeśli ktoś odebrał ci tę wartość bądź próbuje to robić, zawsze możesz przyjść do Jezusa. Przyjść do Jezusa w duchu i prawdzie. Możesz się z Nim spotkać w duchowej świątyni swojego serca. To właśnie tu, w tym niezwykle intymnym spotkaniu odkryjesz w sobie wielką wartość – zostałeś wykupiony Najdroższą Krwią Baranka. A odpowiedzieć na tę wartość możemy tylko w jeden sposób podejmując codzienny wysiłek nawrócenia i pojednania. Nawrócenie trudno jednoznacznie zdefiniować. Może być głębokie jak u Szawła, który stał się Pawłem Apostołem Narodów. Przejawem nawrócenia może też być prozaiczna codzienna refleksja nad sobą podczas rachunku sumienia, o ile zaowocuje dobrym postanowieniem poprawy. Należy zauważyć, że nawrócenie może przyjść przez pojednanie. To jest właściwa droga do przemiany ku lepszemu aż wreszcie dojdziemy do takiego doświadczenia, które opisuje znany kanon: Tak mnie skrusz, tak mnie złam, tak mnie wypal Panie, byś został tylko Ty, byś został tylko Ty na zawsze Ty.Ktoś może zarzucić, że to wyidealizowana wizja przyszłości. Ktoś inny może zakwestionować, że to przejaw pychy, myśleć o tym by stać się jak Jezus. Ktoś trzeci może podważyć radykalność tych słów, iż mamy dać się „skruszyć”, „wypalić”, by został tylko Bóg, by Jego królestwo było w nas. Ale drodzy bracia i siostry my nie jesteśmy politykami by tylko mówić o obietnicach. Nie jesteśmy analitykami socjologii czy psychologii, by tylko teoretyzować na temat ludzkich zachowań albo poddawać naukowej ocenie tajniki ludzkiej duszy. Chrońmy się (śmiem twierdzić przy pomocy łaski Bożej) przed negatywnym myśleniem o innych. Krytyczna ocena innych nawet, jeśli byłaby słuszna, czy poprawi atmosferę wewnątrz grupy, wewnątrz wspólnoty? Czy taka postawa sprawi, że przybędzie nam nowych czcicieli Krwi Chrystusa a w ostateczności nowych członków? Zadajmy sobie pytanie, kto szuka naszego charyzmatu? Jak sami daliśmy się złowić w duchową sieć Wspólnoty? Nie róbmy w pamięci remanentu by sobie powzdychać „jak pięknie było kiedyś”, bo byli inni ludzie, były siostry Misjonarki, było więcej śpiewów, my byliśmy młodsi…itd. Czyż nie można dalej wymieniać tych niegdysiejszych pozytywów i tym samym popaść w nurt swoistej „litanii narzekania”? Taka „modlitwa” nie doprowadzi nas do niczego dobrego. Wróćmy do stwierdzenia wyżej postawionego: Bracie, Siostro masz w sobie wielką wartość Krwi Chrystusa. I ta przeogromna wartość przynagla do pojednania się z Bogiem, samym sobą i innymi ludźmi.
- Zanim pojednam się z drugim człowiekiem najpierw powinienem pojednać się z Bogiem. Wiem, że zabrzmi to paradoksalnie, ale nie chodzi w tym miejscu o moją skruchę za popełnione grzechy i wyznanie ich z żalem. Tu chodzi o głębszy problem. Wielu ludzi reaguje zaskoczeniem lub nawet oburzeniem, że to oni „mają coś Bogu przebaczyć” i w ten sposób pojednać się z Nim. Jak to? — ja mam coś przebaczyć Bogu? Co mam Mu przebaczyć? Nie jest to łatwa kwestia do przyjęcia, ale moje oburzenie i brak akceptacji tego, że Bogu mam coś przebaczać również są całkowicie niesłuszne. Pan Bóg zawsze przebacza nam nasze słabości i grzechy, ale czy my przebaczyliśmy Bogu?
Jeden z doświadczonych kapłanów w posłudze spowiedniczej ojciec Stanisław Jarosz Paulin podzielił się doświadczeniem jak sam zauważył zdziwienie na twarzy penitenta, gdy zadał mu za pokutę modlić się 50 razy słowami: „Panie Boże ja Tobie przebaczam”. Potrzebna jest taka modlitwa przebaczenia Bogu szczególnie temu człowiekowi, który obwinia Boga, że jest niesprawiedliwy, że dopuszcza do wojen itd. Czasem człowiek oskarża Boga za trudne dzieciństwo, za jakieś przykre doświadczenie, za to, co przecierpiał. Potrzebujemy się uwolnić od takiej osobliwej litanii narzekań pod adresem Boga. Stąd często trzeba nam się modlić słowami — „Panie Boże przebaczam ci”. Wszystkie zarzuty, jakie kiedykolwiek wypowiedziałem pod adresem Boga pochodzą od Złego, który w ten sposób oskarża Pana Boga przed nami samymi podkopując w ten sposób Jego autorytet w naszych oczach[1].
- Drugą kwestią po dokonaniu aktu przebaczenia wobec Boga jest przebaczenie drugiemu człowiekowi. Szczególnie najbliższym. Nic tak bardzo nie boli jak rana zadana przez najbliższych: rodziców, rodzeństwo, dzieci, męża, żonę itd. — można to rozciągnąć na dalszą rodzinę, czy na przodków we wcześniejszych pokoleniach[2].
Pan Jezus na przebaczenie bliźniemu zawsze zwracał szczególną uwagę. Dość przypomnieć moment, gdy św. Piotr prosi Mistrza o radę: „Panie ile razy mam przebaczać, czy aż siedem razy”. Komentarze biblijne uczą nas, że w czasach Jezusa najwyższą cnotą było przebaczyć komuś winę cztery razy – a gdzie tu do siedmiu? Jezus jednak nigdy nie był gołosłowny i wzór przebaczenia 77 razy, czyli „zawsze” najpełniej ukazał na krzyżu. Modląc się za swoich oprawców daje najwyższy dowód przebaczenia bliźniemu, kiedy ci dodatkowo prowokowali Go szantażem psychicznym typu: „Jeśli jesteś Synem Bożym pokaż nam to, a uwierzymy”. W tak dramatycznych okolicznościach Mistrz daje wzór przebaczenia wykraczający poza ludzką wyobraźnię (ludzką wytrzymałość psychiczną). Ale z drugiej strony pomyślmy: gdyby Chrystus nie przebaczył oprawcom, jaką wartość miałaby Jego nauka o przebaczeniu, jaką wartość miałaby jego śmierć na krzyżu? Dlatego nauka o przebaczeniu, pojednaniu i miłości bliźniego, którą daje Jezus w Ewangelii, w najwyższym stopniu jest autentyczna. Ta prawdziwość i autentyczność zawiodła Chrystusa na Kalwarię, gdzie przelał za nas swoją Krew.
Aspekt psychologiczny przebaczenia.
Nauka, a szczególnie psychologia poczyniła ogromny postęp w temacie wybaczania. Od strony psychosomatycznej akt przebaczenia przynosi bardzo pozytywne skutki. Obniża się w organizmie człowieka poziom hormonu stresu (kortyzolu), a wzrasta poziom hormonu szczęścia (endorfiny). Innymi słowy warto przebaczać, bo wszyscy na tym korzystają i ma to pozytywny wpływ na zdrowie i samopoczucie człowieka.
- Jeśli chodzi o kwestię pojednania się z samym sobą zacznijmy od słów: „Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem”. (Łk 14, 26)
Na pierwszy rzut oka to zdanie z Ewangelii św. Łukasza wydaje się paradoksalne.
Jak Chrystus może wzywać mnie, żebym nienawidził innych ludzi? Co więcej mam nienawidzić nawet samego siebie. Jak rozumieć te słowa Jezusa? Przytoczony już wyżej ojciec Stanisław Jarosz mówi: „Najłatwiej jest znienawidzić samego siebie. Nie o taką nienawiść Chrystusowi chodzi. Czy sobie przebaczyłeś? Czy akceptujesz siebie?”[3] Oczywistą sprawą jest, że Jezus nie wzywa nas do pałania nienawiścią wobec siebie. Gdyby tak było zaprzeczyłby swojej nauce. Jezus wzywa, by znienawidzić wszystko to, co przeszkadza mi w dążeniu do Boga, także to wszystko, co we mnie nie jest poukładane i grzeszne i co sprawia, że mam problem w kontakcie z Bogiem, czy z modlitwą. Nie jest łatwo przebaczyć samemu sobie. Wszelkie przeszkody, jakich tu doświadczamy, łączą się z naszymi złymi skłonnościami. Podstawową przeszkodą jest brak akceptacji dla historii własnego życia. Z pewnością nie raz przychodziły ci myśli, że mogłeś urodzić się inny, w innej rodzinie, innym czasie. Kwestią podstawową jest to, że zostałeś wychowany tak, a nie inaczej. Może w dzieciństwie doznałeś jakichś urazów. Sięgając jeszcze dalej do okresu prenatalnego: może byłeś „niechcianym dzieckiem, tzw. przypadkiem lub błędem”. To tylko niektóre przyczyny mogące sprawiać, że nie akceptujesz siebie, swojego życia, charakteru czy wyglądu. To wszystko może uzdrowić tylko Jezus, a wspólnota Kościoła jest miejscem, gdzie On działa ze swoją uzdrawiającą mocą. Aby przebaczyć samemu sobie powinienem oddać Bogu w modlitwie każdy moment mojego życia z całą jego historią i czynnikami, które ukształtowały mnie tak, a nie inaczej. Pomyśl sobie, że Bóg takiego ciebie chciał, jaki jesteś. Oddaj Jego Miłosierdziu każdą chwilę życia od poczęcia aż po śmierć, która w przyszłości nastąpi.
Ojciec Stanisław Jarosz daje taką propozycję modlitwy za swoje życie: Odpraw sobie nowennę. Każdy dzień za jeden miesiąc życia w łonie twojej matki. Logiczną sprawą jest, że nie możemy pamiętać tego okresu swojego życia, ale nie wiemy, co przeżywali w tym czasie nasi rodzice. Każdego dnia nowenny oddaj jeden miesiąc życia w łonie matki. Potem możesz to uczynić z każdym okresem twojego rozwoju po urodzeniu, aż po dzień dzisiejszy. Proś Pana Jezusa, aby uzdrawiał cię. Aby szczególnie wszedł w twoje bolesne doświadczenia przed urodzeniem, następnie po urodzeniu, kiedy już z coraz większą świadomością przeżywasz swoje życie. Pamiętaj, że swoją wartość powinieneś mierzyć wartością Krwi Chrystusa.
ks. Filip Pięta CPPS
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.